niedziela, 4 maja 2014

Rozdział VIII - Pyskata dziewczyna, piranie i sen.

Wstaje wcześnie rano. Wychodząc z namiotu zauważam, że nikogo nie ma na zewnątrz. Najwyraźniej jeszcze śpią. Postanawiam przygotować jedzenie dla nas wszystkich, żeby potem nie tracić na, to czasu. Dzisiaj czeka nas dzień pełen przygód. Musimy pozabijać kilku trybutów. Sprawdzam, czy króliki, które wczoraj złapała April są dobre i okazują się być.  Przygotowuje je około dwudziestu minut. Biorę wystarczający kawałek królika dla siebie i zjadam go. Musi też zostać dla reszty. Budzą się za kilkanaście minut. Witamy się, oni jedzą, a ja czyszczę bronie. 
- Nie mamy wyboru, musimy ruszyć przez tunel – ciszę przerywa dziewczyna z Trójki. 
Patrzymy na nią zdziwieni. Wyglądała na głupią dziewczynę umiejącą tylko podrywać.                            
- Nie odzywaj się plugawa małpo – syczy Melanie przykładając jej nóż do gardła.
- Uspokój się Mel… - Thomas podchodzi do blondynki i zabiera ją od nowej sojuszniczki.
Idziemy prosto przez tunel. Brama musiała się zamknąć w nocy, bo musimy ją otwierać.  W ciszy maszerujemy prosto przed siebie. Cały czas jesteśmy gotowi do zabicia przeciwników. Najbardziej liczę, że zobaczę tego Martina z Ósemki, bo go nienawidzę.
- Patrzcie – szczerzy się Ellie i wskazuje na jakąś wybiegającą z tunelu postać. Bez zastanowienia biegniemy za sylwetką. To dobre wieści – będziemy mogli normalnie zabijać, a nie biegać cały czas prosto. W końcu docieramy cali zdyszani do wyjścia i znajdujemy się w… ogrodzie? Wszędzie jest bardzo dużo kwiatów, drzew z kolorowymi liśćmi. Pole, bo chyba mogę, to tak nazwać podziela jeziorko. Można przez nie przepłynąć, ale, po, co skoro jest specjalny most. Czyli organizatorzy wymyślili ogród, tak? Troszkę dziwne, ale okej. Nigdzie nie widzimy przeciwników. Czyli arena jest jeszcze większa… Coś czuje, że te Igrzyska nie skończą się szybko… Zauważam dziewczynę z Ósemki siedzącą na drzewie. 
- Proszę, proszę – śmieje się patrząc w jej stronę.
- Załatwię ją – mówi Melanie, ale trafia jedynie w drzewo.
- Ja, to zrobię – April napina strzałę na cięciwę, ale również nie trafia.
-  Zawodowcy nie umieją zabić jednej trybutki? – śmieje się ciemnowłosa.
Dean wspina się na drzewo, szarpie dziewczynę za włosy, ale jest zmuszony zejść, bo dziewczyna o mało co nie wbiła ostrego szpikulca w jego twarz. Rzucam oszczepem, widzę jak wiruje w powietrzu i ląduje w sercu Ósemki. Jej ciało spada pod moje stopy.
- Już nie jesteś taka wygadana – pluję na jej ciało. – Idziemy!
Wszyscy posłusznie ruszają za mną. Ostrożnie wchodzę na mostek i szybko przechodzę na drugą stronę. Zaraz za mną Melanie, Ellie, Agnes, April, Thomas i Dean. Mia idzie bardzo powoli co zaczyna mnie wkurzać. Tylko nas spowalnia… W końcu dwa schodki zapadają się i dziewczyna wpada z pluskiem do wody.  Zapewnia, że nic jej nie jest, ale nas, to raczej mało obchodzi. Z daleka widzę jak płyną piranie. Rozpoznaje je, bo pokazywali takie w Akademii w Jedynce. Dziewczyna stara się uciekać, ale jedna gryzie ją w nogę, druga w policzek, a jeszcze inna w oko. Około pięćdziesięciu ryb gryzie ją, a my patrzymy na to, jak zaczarowani. W końcu słychać wystrzał armatni obwieszczający jej śmierć. Piękna dziewczyna wygląda teraz jak szkarada.  Wzruszam ramionami i z resztą ruszam dalej. 
- Była zbędna – przerywam ciszę.
- Tak, ale zabić, to jej nie chciałeś – syczy April.
Staram się nie reagować, bo, gdybym, to zrobił to leżałaby już trupem. Docieramy do jakiegoś miejsca. Pod naszymi stopami jest mnóstwo liści sięgających nam do pasa. Nie wiadomo co może się w nich kryć, ale idziemy prosto przed siebie. Zapewne teraz spotka nas jakiegoś zagrożenie i któreś z nas zginie, ale na pewno nie będę to ja. Ku mojemu zdziwieniu nic się nie stało. Zatrzymujemy się ze zmęczenia przed jakimś jeziorkiem. Postanawiamy, że dzisiaj zostaniemy tutaj. I tak zabiliśmy dzisiaj dwie osoby i to chyba na razie starczy. Im szybciej powybijamy słabszych tym szybciej i my będziemy musieli się nawzajem zabijać. Chciałbym, żeby następna w kolejce z mojego sojuszu zginęła Agnes. Rozpalamy ognisko i śmiejemy się z min trybutów, których zabiliśmy. 
- Widzieliście tą wariatkę? – pyta Melanie. – ‘’Nie zabijaj mnie, błagam!’’ – Blondynka z Dwójki naśladuje czarnowłosą, a my głośno się śmiejemy. Mam zamiar zabić jeszcze więcej osób, ponieważ to mnie w jakiś sposób uspokaja. Zastanawiam się jak będę się uczył po wygraniu tych Igrzysk. Kto dotrze do finałowej walki?
- AAAAAAAA! – słyszę dziewczęcy krzyk.  Uważnie obserwuje swoje sojuszniczki, ale wszystkie są całe i zdrowe. Wyczekuje wystrzały armatniego, ale go nie słyszę. 
- Ja, to sprawdzę – wzrusza ramionami Thomas, ale zabraniamy mu iść. Zapewne, to sprawka przeciwnego sojuszu. Może ktoś jest ranny. Gasimy ognisko i ponownie rozkładamy namioty, w których się kładziemy. Nie mogę spać, dlatego wychodzę na zewnątrz i podchodzę do brudnej wody. Biorę kamyk i rzucam nim na sam środek. Nic się nie dzieje. Cisza. Nagle zaczyna padać deszcz. Wracam do namiotu i siedzę pod kołdrą. Rozmyślam o osobach, które zabiłem. To sprawia mi radość, ale oni też mieli rodziny, chcieli wrócić do swoich domów 
- Nie myśl tak, Aron. Jesteś zawodowcem, maszyną do zabijania – szepczę cicho.
Ciekawe co teraz robi moja rodzina. Oglądają mnie? Trzymają kciuki, żebym wygrał? Pewnie tak. Ale nie dlatego, że mnie kochają tylko dlatego, że nie chcą mieć podwójnej hańby. Co, by było, gdyby Eni nie zginęła? Bylibyśmy kochającą się rodziną? To raczej niemożliwe, bo, skoro mnie nie kochają z powodu śmierci ich córki… Może w końcu to wszystko się skończy. Chyba lepiej byłoby zginąć na arenie i być wolnym. Nie słuchać zrzędów matki i ojca. Ale już sobie postanowiłem – wygram i przyćmię hańbę jaką przyniosła mojej rodzinie Eni. Nie ważne, czy to nastanie dzisiaj czy jutro. Muszę wygrać. Będę zabijał z zimną krwią jak robiłem to przy Rogu Obfitości.
Przypominam sobie mój pierwszy dzień w Akademii. *Wstaję wcześnie z łóżka. Wychodzę z pokoju i wbiegam do łazienki, gdzie załatwiam wszystkie najpotrzebniejsze sprawy. Po załatwieniu tego wszystkiego zbiegam szybko po schodach do jadalni. Przebywają tam moi rodzicie, którzy jak zwykle się kłócą. Nie chcąc tego słuchać zjadam czekoladowe płatki i zakładam na siebie długie spodnie i bluzkę. Ubrania te biorę z salonu. Wychodzę z mieszkania i kieruje się do wielkiego budynku z napisem ‘’AKADEMIA - ,,Rodzisz się, by zabijać. ,,Zabij i wygraj’’. Święte słowa. Otwieram z trudem wielkie drzwi i wchodzę do szatni dla chłopców w moim wieku. Wkładam na siebie czarne ubrania treningowe i czekam na trenera, który przychodzi po dziesięciu minutach. Jest wysoki, dobrze zbudowany. 
- Witajcie!  Od dnia dzisiejszego będziecie trenować w Akademii, żeby być przygotowanym na Igrzyska, na które zapewne będziecie się zgłaszać. Nie martwcie się –, jeśli was wylosują w wieku od dwunastu do czternastu lat starsi obywatele Jedynki zgłoszą się za was. A teraz Regulamin obowiązujący was właśnie do czternastego wieku. Nie wdajemy się w żadne bójki, jeśli konstruktor, trener wam nie pozwolą, nie przeszkodzą. Codziennie musicie podejść do pięciu różnych stanowisk. ZABRONIONA jest wam walka mieczem, jeśli ważycie mniej niż pięćdziesiąt kilogramów. Wszystko jasne? Po schodach, skręcacie w prawo i zaczynacie treningi. – znudzony facet pośpiesza nas ręką, a my wszyscy biegniemy po schodach do Sali treningowej. Jest tutaj bardzo dużo rodzajów broni. Starsi walczą ze sobą. Jako pierwszy wychodzę z całej grupki dwunastolatków i chwytam oszczep. Słyszę śmiech starszych. Czuje, że tysiąc par oczu jest skierowanym właśnie na mnie. Podchodzę do tarcz i rzucam. Trafiam  bardzo słabo, co wywołuje jeszcze większy śmiech. Następne rzuty są coraz lepsze i każdy się dziwi. Ostatnia broń trafia w sam środek. Orientuje się, że rzucam już cały dzień. Jest już pora wracać dlatego wszyscy wracamy do swoich domów. Podsumowując: Mój pierwszy dzień w akademii był udany!* Przychodziłem do Akademii codziennie – ćwiczyłem przy najróżniejszych stanowiskach. Stawałem się coraz bardziej lubiany i podziwiany. Przychodziłem nawet w nocy, żeby być jak najbardziej przygotowany. Udało się – jestem najlepszy z całego mojego sojuszu. Jestem najsilniejszym trybutem na arenie. Chcę, żeby ta noc się już skończyła. Nie mam zamiaru siedzieć i czekać aż będę mógł znowu zabić. To mnie uspokoi. Nie chcę cały czas rozmyślać o swoim życiu i losach. To jest takie dziwne… Nie wiem jak nazwać, to uczucie. 
Derek pewnie teraz ogląda nas uważnie i czeka aż będzie mógł wysłać prezent, żeby nam pomóc. Coś czuje, że organizatorzy wykombinują coś tak, że właśnie ten prezent nam się przyda, a miejmy nadzieje, że mentor ma sponsorów do wyboru do koloru. Och! To jest pewne. Przecież dostałem jedną z najlepszych ocen i wywiad poszedł mi też bardzo dobrze. Parada Trybutów zresztą też. Wiem, że publiczność mnie bardzo polubiła. Kładę głowę na poduszce i zamykam oczy. Zasypiam. *Coś odrzuca mnie do tyłu i zamyka w jakimś pomieszczeniu. Widzę twarze różnych osób. Rozpoznaje większość –, to trybuci Igrzysk Eni. Kobieta w białej sukni podchodzi do mnie i gładzi po włosach. Nie widzę jej twarzy, ponieważ ma na niej kilka białych welonów. Rude włosy powiewają czego sprawką jest wiatr. Jest tutaj bardzo zimno. Rozglądam się uważnie po otoczeniu. Widzę, że otwarte są okna.
- Kim jesteś? – patrzę pytająco na postać.
- Nie mogę Ci powiedzieć – odwraca się i odchodzi.
Powoli wstaje i podążam za dziewczyną. Prowadzi mnie do jakiegoś pomieszczenia. Kiedy tam jesteśmy pokazuje zdjęcie. Zdjęcie mojej zmarłej siostry. Zastanawiam się chwilkę i dochodzę do wniosku, że kobieta, która nawiedza mnie w snach, to może być Eni. Znienawidzona przez rodziców dziewczyna, zabita przez trybuta z Drugiego Dystryktu. Próbuje ją przytulić, ale rozpływa się i pojawia w zupełnie innym miejscu. Ukazuje mi swoją twarz. Jest piękna.  Chciałbym, żeby żyła, żeby była w domu i dopingowała mi. Może, jeśliby przeżyła, to w ogóle nie trafiłbym na arenę*
Budzę się i ciężko oddycham. Chyba nici z snu dzisiaj. Resztę nocy leżę i rozmyślam o tym co dzieje się teraz.

_______________________________
Sory, że krótko i masa błędów, ale brak czasu ;_; Może Wam się spodoba. Liczę na dużo komentarzy, bo ostatnio mała aktywność :C 

11 komentarzy:

  1. Po długiej nieobecności powracam na tego bloga! Uważam, że ten rozdział jest bardzo dobry! Hmm dlaczego Eni pokazuje się Aronowi w snach? Może chcę mu coś przekazać? Nie mam zielonego pojęcia. Aron jest taki pewny siebie, że aż mi się niedobrze robi xd
    Chociaż jak teraz nad tym myślę to doszłam do wniosku, że to przecież ćwierćwiecze, więc organizatorzy nie byliby sobą, gdyby nie wymyślili czegoś szczególnego. Może rośliny są trujące i sprawiają, że widzimy swoje najgorsze koszmary albo to czego się obawiamy? W końcu Aron nie chcę zostać zhańbiony.

    Pozdrawiam, życzę dużo weny i zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przejrzałaś z tymi roślinami :C No, ale to nie jedyna niespodzianka :D Dziękuje, wpadnę :D

      Usuń
  2. Bez przesady. Nie jest strasznie krótko. Błędów też nie ma dużo.
    Tak jak moja przedmówczyni, Nica, też myślę, że z tymi roślinami jest coś nie tak. No ale jedyne co mogę zrobić, to czekać aż wyjaśnisz o co z nimi chodzi (a może są zwykłe?). I ciągle czekam na to, co zrobią organizatorzy (chodzi o tego trybuta co się zabił xd). Życzę dużo weny i czasu na pisanie kolejnych rozdziałów (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, Dziękuje, Dziękuje! :D Weny również ;D

      Usuń
    2. Dzięki (:

      Usuń
  3. Oj no bardzo fajnie, cieszę się, że masz tyle czasu na pisanie, mi go strasznie brak.... No cóż rozdział fajny, nie dużo błędów,Czekam czy coś będzie z tymi roślinami hahaha :D xD
    Pozdrawiam i weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótko? Jest w sam raz ;)
    Te jego sny są bardzo ciekawe. I ogólnie wszystko dobrze opisujesz, że nie można się doczekać kolejnego rozdziału. Jestem ciekawa czy dalej będzie miał te sny i może się dowie co one oznaczają.
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Przeczytane!
    Super ciekawy rozdział, ale masz masę błędów interpunkcyjnych, przez które strasznie trudno się czyta. Podam parę z nich, tak na przyszłość:
    "bo, gdybym, to" - oba przecinki są tutaj zbędne.
    "Ja, to sprawdzę" - tu też nie ma przecinka
    "Zapewne, to sprawka " - i tu też...
    "Wracam do namiotu i siedzę" - powinno być "i siadam"
    "niemożliwe, bo, skoro" - nie powinno być tego drugiego przecinka.
    " Nie wiem jak nazwać, to uczucie" - Nie powinno tu być przecinka.

    Dobra. Jest ich jeszcze kilka, ale te są najbardziej rażące... Ale oprócz tego jest na prawdę extra! Niezwykle ciekawią mnie te jego sny z martwą siostrą...
    To takie śmieszne czytać o Igrzyskach od strony zawodowca... I to jak on sobie rozmyśla, kogo tu zabić, a kogo na razie zostawić przy życiu <3 To słodkie na swój makabryczny sposób <3

    Pozdrawiam, życzę weny, przepraszam za krytykę i z niecierpliwością czekam na następny rozdział,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden nie jest interpunkcyjny... heh... Zapomniałam, jak wypisywałam te błędy, że napisałam, że podaję interpunkcyjne :D

      Usuń