poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział I - Losowanie...

Wstaję z łóżka i idę do łazienki, gdzie myję zęby, kąpie się, a następnie przebieram w czarny garnitur obowiązujący w Jedynce na losowaniu. Cieszę się, że istnieje takie coś jak Igrzyska Głodowe. Pierwszy, Drugi i Czwarty, te dystrykty są zawodowe. Najczęściej zgłaszamy się na trybutów, ponieważ trenujemy w specjalnej Akademii od dziecka. Ja miałem szczęście urodzić się w Pierwszym i jestem zawodowcem. Właśnie dzisiaj zgłoszę się na trybuta. Jakieś pół roku temu w telewizji ogłoszono, że co dwadzieścia pięć lat Igrzysk organizowane będzie Ćwierćwiecze Poskromienia.  W igrzyskach, które ja wygram, to dystrykt będzie głosował, kto pójdzie na arenę, jednak ja zgłoszę się dobrowolnie. Siadam przy stole w jadalni i zjadam sobie płatki czekoladowe. Tata i mama zwyciężyli, tak samo jak mój dwudziestoletni brat, Dany. Ta trójka musiała wyjść z domu trochę wcześniej. Nie myśląc o niczym więcej dokańczam posiłek, a następnie wychodzę z mieszkania wcześniej zamykając je. Na miejsce docieram za mniej więcej piętnaście minut, bo mój dom w Wiosce Zwycięzców jest blisko Pałacu. Pozwalam na ukłucie w palec i ustawiam się w swoim przedziale wiekowym.
Na scenę wchodzi Erna, opiekunka tego dystryktu. Ubrana jest w strój cytryny. Podchodzi do mikrofonu i uśmiecha się szeroko, jak zawsze coś spada jej z głowy. Przewracam oczami i czekam na jej durną mowę, w końcu włącza film z Mrocznych Dni, w którym głównie pokazują bombardowanie Trzynastego Dystryktu. Nie wiem dlaczego, ale mój dystrykt też brał udział w tej wojnie. W sumie, to i tak jestem, im wszystkim wdzięczny, bo w końcu bez nich Igrzysk, by w ogóle nie było. Film mija i wreszcie nastaje oczekiwana chwila. Przemowa tej głupiej kapitolińskiej cytryny...
- Witam obywateli Dystryktu Pierwszego! Jak wiecie Dwudzieste Piąte Igrzyska Głodowe, to Pierwsze  Ćwierćwiecze Poskromienia. Teraz cały dystrykt będzie głosował, kto pojedzie na arenę i będzie miał zaszczyt reprezentowania swojego Dystryktu. Wszystkich obywateli Dystryktu Pierwszego w wieku dziewiętnastu lat do niewiadomego jakiego zapraszam do ustawienia się w kolejce. - Kończy i pomaga mniej rozgarniętym osobom. - A! - Dodaje po chwili. - Zapomniałam dodać, że najpierw zbiór dziewczynek!
Mam nadzieje, że jakaś laska się zgłosi, bo nie mam zamiaru czekać kilka godzin aż wszyscy zagłosują. Wszyscy bardzo wolno podchodzą i przekręcają strony księgi. Kiedy myślę, że już nie wytrzymam słyszę dziewczęcy głos.
- ZGŁASZAM SIĘ NA TRYBUTKĘ!
Rozpoznaje go. Należy do April, ładnej blondynki. Kiedyś z nią chodziłem, ale za często się kłóciliśmy, więc zerwaliśmy. Nie pozwalam cytrynie dokończyć ''Pora na chłopców i...''
- ZGŁASZAM SIĘ NA TRYBUTA! - Dokładnie takimi słowami przerwałem jej mowę.
Pewnym krokiem, razem z April wchodzę na scenę i uśmiecham się do widowni. Opiekunka podchodzi do nas z uśmiechem na twarzy i przykuca niepotrzebnie.
- Jak macie na imię? - Uśmiecha się.
- Nazywam się Aron Richardson. - Odpowiadam z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- April Carter... - Dziewczyna uśmiecha się do mnie.
- Złapcie się za ręce! - Rozkazuje Erna.
Robimy, tak jak mówiła. Śmiejemy się do widowni do czasu, kiedy Strażnicy Pokoju wyprowadzają nas do pociągu. W Jedynce nie mamy zwyczaju żegnać się z bliskimi. Uważają, że nie jest nam, to potrzebne, bo jesteśmy twardzi...
Luksusy większe niż w Dystrykcie, a Jedynka jest najbogatsza w Panem. To nie jedyne co zauważam. Naszym mentorem jest Derek Black. Wygrał niedawno. Nie jest tam jeszcze jakiś znany, ale bardzo dobrze sobie radził na arenie, a to jest najważniejsze.
- Witam was! - Krzyczy, a ja uściskam jego rękę na znak powitania. April dostaje buziaka w policzek.
- Może zacznijmy od obejrzenia dożynek z innych dystryktów? - Pytam z udawanym uśmiechem.
Wszyscy w spokoju zasiadamy przy stole, a Erna włącza telewizor. Oczywiście, najpierw pokazują moje dożynki. Słysze swoje słowa. Widzę jak razem z April wchodzę na scenę i uśmiecham się do widowni. Pierwszy raz poczułem coś takiego jak... radość. To było niezwykłe. W końcu pokazują dożynki dwójki. Melanie White, zgłosiła się. Thomas Riddle tak samo, jak jego koleżanka zgłosił się. Trójka... Dziewczyna z tego dystryktu jest bardzo ładna. Szkoda, że zginie... Dziwię się kiedy widzę, że chłopak z tego dystryktu nie jest wzruszony tym, że został wylosowany. Jest raczej słaby. Czwórka. Ellie Smith, ochotniczka. Jej rude włosy wieją, kiedy wchodzi na scenę. Wydaje się być silna i na pewno będę miał z nią sojusz. Chłopak z jej dystryktu. Prawie niezauważalny, ale pamiętam jego imię... Dean. Chyba. Oczywiście, też się zgłosił. Piąty. Padło na cichą i spokojną czarnowłosą dziewczynę z długimi włosami. Nie pamiętam jej towarzysza. Szóstka. Gej. Kiedy go wylosowana zapłakał się i zaczął całować się z zapewne swoim chłopakiem. Idaria Mason, cicha i spokojna, tak jak ta z Piątego. Siódmy.
Brązowowłosa dziewczyna z tego dystryktu jest wariatką. Nie wiem, czy dozwolone jest, żeby brała udział w Igrzyskach, ale padło na nią. Chłopaka z tego dystryktu, to typowy imprezowicz. Z papierosem wszedł na scenę. Ósmy. Nie pamiętam jej. Kevin Roberts... Najmłodszy uczestnik tych Igrzysk, bo ma tylko dwanaście lat. Może padło jeszcze na kogoś w jego wieku. Wracając do dwunastolatka. Popłakał się, przytulił matkę i próbował uciekać, ale w końcu go złapali. Dziewiąty. Tutaj, to dzieje się akcja. Jakaś Daria Trynkieiwcz jest emo. Kiedy ją wylosowano zaczęła składać jakąś modlitwę do szatana. Spokojnie weszła na scenę, oczywiście po skończonej modlitwie. Juliet Cook. Niby chłopak niby dziewczyna. Nie jest to dokładnie pewne. Na początku, kiedy opiekunka tego dystryktu przeczytała jego imię i wszyscy go zobaczyli nie chcieli go wziąć, bo myśleli, że jest dziewczyną. W końcu rodzina go wydała. Dziesiątego nie pamiętam. Jedenastka. Whitney Thomspon - sławna piosenkarka z Kapitolu. Nie jest, jednak zwolniona z udziału w Igrzyskach Głodowych. Prawdopodobnie będzie miała masę sponsorów ze względu na swoją karierę. Dalej już nie pamiętam. Wyłączamy telewizor i wstajemy. Słabi Ci trybuci się trafili. No, oprócz zawodowców...

_________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział... Przepraszam, że taki krótki, a tyle czekania, ale nie miałem co napisać, a nie chciałem od razu się rozpisywać.

środa, 26 marca 2014

Prolog

Wiesz jak to jest stracić najbliższą Ci osobę? Stracić, wtedy wszystkie uczucia? Słyszeć ciągłe kłótnie rodziców i przesiadywać całe dnie w akademii? Wtedy... Kiedy upadła, a w telewizorze pokazali jej oczy nie wiedziałem co myśleć. Nie wiedziałem, czy się wkurzyć, czy płakać... Wiedziałem jedno... Muszę ją pomścić i wygrać Igrzyska Głodowe. Postanowiłem sobie, że, kiedy będę miał osiemnaście lat zgłoszę się na trybuta i wygram... Może, wtedy będę miał dla kogo żyć... Rodzice... Mam wrażenie, że w ogóle ich nie mam. Zamiast mnie wspierać zaczęli się kłócić i czekać aż ja pójdę na arenę. Przesiaduje całe dnie w akademii, nie pozwalam sobie na miłość, trenuje na trybuta od dziecka i wiem, że teraz jestem gotowy. Zastanawiam się tylko jak się będę czuł, kiedy zabije prawdziwego człowieka. Poczuć miłość? Współczucie? Radość? To dziwne...
  
Oczywiście, staram się być miły i jak najnormalniejszy, ale ja tylko udaje. Czy kiedykolwiek uda mi się odzyskać swoje uczucia i  żyć jak normalny człowiek?  Dowiem się tego dopiero na arenie, gdzie będę mógł być sobą, Aronem Richardsonem, zawodowcem z Dystryktu pierwszego, osiemnastolatkiem bez uczuć gotowym, by zabić.
*Pada na ziemię, pokazują jej zielone oczy, rude włosy lekko powiewają, a krew leje się z jej skroni na rękę. Nagle świat się zawala... Huk armatni obwieszczający jej śmierć...*