sobota, 13 września 2014

Rozdział XXX - Pomysł Rosaliny(+18)

Trybutka z Ósmego dystryktu ucieka przed Katlyn z Siódmego. Krople potu spływają po twarzy obu dziewczyn, ale w końcu to ta druga zadaje cios nożem w prawą rękę trybutki. Ósemka krzyczy na cały głos, a wkurzona szatynka ucieka do obozowiska. Skoro była tak blisko zabicia jej, to czemu tego nie zrobiła? Kamery kierują się na Rose i jej sojuszników. Moja dziewczyna akurat wychodzi na zewnątrz i zamienia wartę z chłopakami. Nie wiem, czy mi się zdaje, ale chyba Gordon nie przepada za Rosaliną. Obserwując otocznie, na chwilę zwraca wzrok na plecak Silver. Kiedy ma się ponownie odwrócić jej uwagę przykuwają trzy fiolki trucizny. Intryguje mnie to. Dziewczyna zastanawia się trochę, po czym wybiega zdezorientowana blondynka. Pewnie ją jakoś podpatrzyła.
- Widziałam, jak to brałaś. Wiesz co to jest? - patrzy na nią pytająco.
- Wiem, co chcesz zrobić z tą trucizną - odpowiada spokojnie. - Mam propozycję.
Dziewczyna odgarnia swoje długie włosy i zgadza się na słuchanie. Rose uśmiecha się chytrze i zaczyna tłumaczyć jej działanie.
- Powiedzmy, że będziemy w takim pobocznym przymierzu. Będziesz to wlewać do wody sojuszników, a ja będę cię bronić, gdy coś nie wyjdzie.... - mówi. Widać, że Silver jest zaskoczona, ale po chwili przytakuje wydając się dużo bardziej spokojniejsza. Zaczyna spożywać krakersy.
- Kto jest naszym pierwszym celem? - pyta w końcu.
- Hmmm... Carmen jest zbyt inteligentna, ona musi zginąć w walce. Gordon jest najsłabszy z chłopaków, przynajmniej tak mi się wydaje. Dave. Ale dopiero, gdy minie przynajmniej sześć, siedem, osiem dni, bo inaczej nabiorą podejrzeń, a... - urywa, gdyż z namiotu wychodzi reszta. Mimo, że Gordon jest moim bratem, to muszę przyznać, że nie jest zbyt dobry i nie daje mu dużych szans. Wstaję z miejsca, gdyż słyszę melodyjny głos Cassie.
- Jest cwana - zauważa. - Może wygrać - Kiwam głową na znak zgody. Nie ma żadnej pewności, ona może mnie opuścić i już nigdy nie usłyszę jej słodkich słów, nie poczuje jej ust na swoich. Nie zobaczę tego pięknego uśmiechu. Będę sam. Spoglądam w stronę liczby pieniędzy moich podopiecznych.
Gordon Richardson, Tysiąc.
Silver Jones, Sześćset. 
Cóż... Nie jest to dużo, ale też nie mało. Powinno na coś starczyć. Ale skoro na razie nic nie jest potrzebne, to nie będę marnował pieniędzy. W kryzysowej sytuacji coś przyślę. Nagle do pomieszczenia wchodzi mentor Dwójki, więc Cassie grzecznie opuszcza pokój, a on siada na krześle naprzeciwko mnie.
- Obaj wiemy o tym planie twojej trybutki i Rose. No to... ja nie jestem wkurzony. Prawdę mówiąc, to uważam, że Dave nie ma zbyt dużych szans, a ona radzi sobie całkiem dobrze. Tylko niech przypadkiem Oscara nie trują, bo wtedy on sam je zabije - wzrusza ramionami.
- On jest dobry i masz racje. Ale wydaje mi się, że na spotkaniu z tym osiłkiem z trójki nie dałby rady - po moich słowach, obaj chichoczemy.
- Ach... Gordon trochę za szybko wznieca kłótnie. Podejrzewam, że najpierw chce wyeliminować chłopaków. - Chwilę rozważam jego słowa, po czym przyznaje racje. On zawsze chciał być najlepszy z sojuszu, czy na arenie. W ogóle nie rozumiem jego głupiego powodu zgłoszenia się na trybuta. Chciał być taki, jak ja? Ale to nie jest fajne. Nikt nie chciałby być taki, jak ja. Nie życzę tego największemu wrogu. Za chwilę żegnam się z mężczyzną i ponownie kieruje wzrok na ekran. Rudzi bliźniacy przepychają się ze śmiechem. Jaki los wystawił ich razem na walkę? Przecież nawet jeśli jedno wygra, to drugie zginie.
Oboje osuwamy się na wygodne łóżko. Góruje nad szatynką, zbliżam swoje usta do jej ust, teraz są oddalone zaledwie o kilka centymetrów. Dziewczyna rozchyla nogi, a ja wsuwam swoją dłoń pomiędzy jej uda. Czuję uczucie jakiego nigdy nie czułem podczas gry wstępnej z inną dziewczyną. Nasz pocałunek staje się bardziej zachłanny, ściągam jej spódniczkę i bluzkę. Teraz jest w samej bieliźnie, jeszcze bardziej podnieca. Przysysam usta do jej gładkiej szyi, w tym miejscu pozostanie ślad. Wyrzucam gdzieś jej stanik, lekko przygryzam jej sutki, pieszczę idealne krągłości. Wstaję, rozpinam rozporek spodni, ściągam je i zjeżdżam dłonią niżej, do najintymniejszej części ciała dziewczyny. Czuję, jak gładkie dłonie zbliżają się do mojego penisa, teraz są zajęte, a ja mimo woli mruczę. Szatynka wbija paznokcie w moje plecy, szepcze moje imię. W końcu jesteśmy cali nadzy, wchodzę w nią, Rose wydaje jęk. To jej pierwszy raz, cieszę się, że to mi przypadł ten zaszczyt. Przyśpieszam swoje ruchy, wydajemy jęki, szepczemy swoje imiona. 
Tęsknie za seksem z szatynką. Tęsknie za nią całą. Ale ma wielkie szanse na wygraną, w końcu jest jedną z najlepszych trybutek. Nagle z głośników rozlega się wielki krzyk.
- Cassie! - krzyczę i szybko zwracam wzrok na ekran. Blondyna z Ósemki jest otoczona przez uśmiechnięty sojusz Rose. Gordon podchodzi do niej i dostaje informacje o jej imieniu. Caya zaczyna krzyczeć i wić się z bólu kiedy ten ją torturuje. Nawet ja tak nie robiłem. On jest psychiczny. Po długich mękach, słychać wystrzał armatni obwieszczający jej śmierć. Teraz jest nie do poznania.
- O kurwa! - Cassie wygląda na bardzo zdziwioną tym czynem. Ja też taki jestem. Chichoczę. Na Igrzyskach zazwyczaj nie używają żadnych przekleństw, byliśmy jacyś sztywni.
- Chodź - decyduje, łapię ją za rękę i kierujemy się do baru. Zamawiam dwa kieliszki Whisky, które dość szybko wypijamy. Oczywiście nie kończy się na jednym, wypijam i zamawiam następne. Blondynka nie chce pić, dlatego ona będzie raczej trzeźwa. Ja powinienem zaprzestać picia, w końcu to praktycznie nic nie daje. W końcu Cassie zabiera mnie z baru, a ja jestem dosyć przytomny. Nie zdążyłem się upić i dobrze. Skręcamy w ciemną uliczkę, chcemy pójść do pokoju mentorów Jedynki, a on jest dość daleko. Nagle zaczepia nas jakaś banda chłopaków.
- Ooooo... Zwycięzca z nową dziewczyną - rechocze jeden z nich, a ja gotuje się z wściekłości. - Dawaj kasę albo giń - wyciąga ostry nóż, który przypomina mi Rose. Kochała rzucać nożami. Zupełnie, jak Melanie, czyli moja sojusznika z Pierwszego Ćwierćwiecza Poskromienia.
- Wolę ginąć - szczerzę się do nich i jeden z nich zaczyna szarżę.
- Dicky, przestań, on trenował w tej Akademii, co jest w zawodowych dystryktach i wygrał Igrzyska! - Ale on ich nie słucha. Próbuje zatopić nóż w moim sercu, ale ja mocno ściskam jego rękę i sprawiam, że on sam wbija sobie ostrze w bark. Jego pomocnicy idą z pomocą, ale Cassie też trenowała w Akademii i też zna się na sztukach walki. Ktoś łapie mnie od tyłu za gardło, ale w końcu osuwa się bezwładnie na ziemię. Nie mija kilkanaście minut, a już jesteśmy wolni.
Lało. Ciemne chmury przesłaniały błękit nieba. Ktoś złapał mnie od tyłu i zaczął uderzać mono w klatkę piersiową. Powoli traciłem oddech, miałem mroczki przed oczami. Nie umiałem się obronić, za szybko mnie zaatakowali. Ktoś uderzył mnie w twarz, poczułem, że czerwona ciecz nią zalewa. Osunąłem się na kolana, poczułem zimny beton pod nogami. Dwunastolatek został napadnięty, co ja im takiego zrobiłem? Opadam na ziemię, słyszę ich głosy.
- Chyba nie żyje - jeden ochrypnięty.
- Szefie, czy oni się nie skapną, że to my... Nie wezwą policji, żeby trochę pomyszkowała. W końcu to już dziesiąty dwunastolatek... - drugi przestraszony.
- Zamknijcie się! Może i wezwą... Ale my uciekamy do Kapitolu, nie? Chodźcie! - trzeci władczy.
Mdleję.
Nigdy się nie dowiedziałem jaki był powód tej napaści. Z zamyśleń wyrywa mnie głos towarzyszki.
- Aron? - Zaczyna padać, nic nas nie chroni. - Chodź, musimy wiedzieć co z Rose.
Przypominam sobie o niej i ruszamy w miejsce mentora Jedynki. Tam zauważam zakrwawione zwłoki czternastolatka z Dwunastki. Kolejna dusza odeszła. Kolejna rodzina straciła dziecko.
Często, aby stało się to, czego pragniemy, trzeba tylko przestać robić, to co robimy*
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Cytat - Lew Tołstoj.
Hej :D Długo nie było rozdziału... xD Ale teraz jest. Nie jest idealny, ale czymajcie. :D

4 komentarze:

  1. Em... szkoda mi Arona. To takie smutnie nie mieć drugiej połówki przy sobie... Nieważne, że ja takiej połówki nigdy nie miałam. >.>
    Nie dziwi mnie zachowanie Arona w tym barze, a ten cytat (jak wszystkie, bo jestem fanką cytatów XD) jest piękny. ;3
    Pozdrawiam i weny! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech Rose umrze ;----; Nie lubie jej, jakaś taka dziwna ;-;
    Jestem prawie pewna, że byłeś szczęśliwy pisząc opis sexu XDDDDDDDD
    Nie ogarniam o co chodzi z tymi dwunastolatkami ale jest okey xd
    Weny i te pe
    C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieoficjalna powiedziała wszystko co trzeba było powiedzieć >:D Ale takie uroki pisania na końcu ;-; No nic zostało mi tylko czekac na nowy (tag wiem 0 konkretów;-; ) Peszek orzeszek i
    Bajo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mnie dawno nie było, a tu tyle sie stalo. XDPiękny rozdział jestem pod wrażeniem. Masz wielki talent.
    Boże nienawidzę Rose. Nie ufam jej. ;P
    P.s. Zapraszam do mnie. Jest nowy rozdział. : 43glodoweigrzyska.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń