W porę wstaję na nogi i łapię ją za ramiona. Przed moimi oczami przebiegają wszystkie chwile spędzone z nią.
- Aron, nie mówię tego, dlatego, że myślę, że mnie wtedy puścisz. Chcę żebyś usłyszał coś ważnego... Zachowaj kontrolę nad własnym ciałem. Nie daj się kontrolować czymś innym. - te słowa sprawiają, że poluźniam uchwyt. Wpatruje się w jej hipnotyzujące oczy. Tylko, że to ja kontroluje siebie. Nic innego, tylko ja. Chyba...
- Czy na przemowie... w moim dystrykcie... mógłbyś odwiedzić moją młodszą siostrę? I powiedzieć, żeby nigdy nie zgłaszała się na Igrzyska, bo to cholernie głupie.- na jej twarzy pojawia się nieśmiały uśmiech. Czy ona myśli, że ja wygram? Naprawdę we mnie wierzy? Te słowa tak zabrzmiały... Zrzucam jej ciało z klifu. Widzę jak dziewczyna spada na sam dół, a potem na ziemię. Strzał armaty przeszywa powietrze. Czuję się dziwnie. Po swojej prawej widzę las! Trybutka z Piątego Dystryktu, Lisa wybiega z plecakiem w ręku. Chyba mnie zauważa, bo zaczyna uciekać. Rzucam w nią oszczepem, który przeszywa jej ciało. Słyszę kolejny strzał armatni. Zostałem ja, April i Melanie...
- Uwaga kochani! Wielki finał! Zostało już was tylko trzech! Moglibyście to skończyć teraz... ale my postanawiamy być tacy hojni i dać wam odpocząć. - mówi Doloroes. - I niech los zawsze wam sprzyja!
Wzruszam ramionami. Postanawiam nie oddalać się za bardzo, wszystko zakończy się pewnie przy Rogu Obfitości. Odchodzę niedaleko, aby poduszkowiec mógł zabrać ciało dziewczyny z Piątego Dystryktu. Też długo pożyła. Nie spodziewałem się też, że Martin przeżył aż do tej pory. Trzeba przyznać, że był niezłym głupkiem obrażając zawodowców. Podchodzę do lasu, z którego wyszła Lisa. Jest wąski, dopiero za rogiem widać, że jest lasem, niedużym, ale zawsze. Przechodzę przez ścieżkę przyciemnioną drzewami, krzakami i nie wiadomo czym jeszcze. W końcu docieram za Róg Obfitości. Nawet nie wiedziałem, że tutaj cokolwiek było. To oznacza, że nie musiałem wspinać się na klif - mogłem po prostu zbiec tą ścieżką. Śmieję się pod nosem z własnej głupoty. Czy Lisa przebywała tutaj cały czas na arenie? Ona serio musi być inteligentna... Powoli się ściemnia. Przez korony tych wszystkich drzew nie widzę nieba. Trochę bliżej widzę dziwne przeźroczyste coś. Tak jakby bariera... To pewnie tylko przewidzenia. Kręcę głową i idę dalej. W pewnym momencie się zatrzymuje. Jestem zmęczony po tym całym dniu. Chowam się do śpiwora, zapominam o wszystkim i zasypiam.
*Śni mi się, że leżę w swoim łóżku, w dystrykcie Pierwszym. Wyciągam z szafki ciuchy na trening, po czym idę do łazienki, myję zęby, kąpie się i przebieram w nie. Po chwili zbiegam po schodach i zaglądam do lodówki. Wlewam sobie mleka do miski, dosypuje tam płatków i zaczynam jeść. Z tego co wiem moi rodzice jeszcze śpią, nigdy nie budzą się o porze kiedy idę na trening. O ósmej rano docieram już do Akademii. Zawsze idę wcześniej i biorę dodatkowe godziny, żeby tylko wydostać się z tego budynku. Nie chcę słuchać kłótni rodziców i muszę przygotowywać się do Igrzysk. Obecnie mam szesnaście lat, więc jeszcze dwa lata do zgłoszenia się. Zatrzaskuje drzwi i idę chodnikiem do Akademii. Samochody prawie w ogóle nie jeżdżą - jest zbyt wcześnie. Dzisiaj nie mamy szkoły...
Pchnięciem ręki otwieram podwójne drzwi i wchodzę do środka pomieszczenia. Jest tutaj mnóstwo rodzajów broni... Oprócz mnie siedzi tutaj taka jedna dziewczyna - Mini, ładna. Chwytam oszczep i rzucam nim w tarcze... Trafiam prosto w środek. Z kolejnymi jest tak samo.* Budzę się na chwilę i wtedy wspomnienia wracają... Pamiętam jak trafiłem do szpitala.*I nóż wbił się w moją nogę. Krzywiłem się na ten okropny widok!
- Harry, uważaj! - krzyknąłem wściekły i spojrzałem na wysokiego, chudego, czarnowłosego chłopaka.
Lekarze chwytają mnie za ramię i wyciągają nóż.
- Na ostry dyżur... - powiedział jeden z nich.
- Ej, ale spokojnie, przecież nic takiego mi się nie stało...*
Wzruszam ramionami. Postanawiam nie oddalać się za bardzo, wszystko zakończy się pewnie przy Rogu Obfitości. Odchodzę niedaleko, aby poduszkowiec mógł zabrać ciało dziewczyny z Piątego Dystryktu. Też długo pożyła. Nie spodziewałem się też, że Martin przeżył aż do tej pory. Trzeba przyznać, że był niezłym głupkiem obrażając zawodowców. Podchodzę do lasu, z którego wyszła Lisa. Jest wąski, dopiero za rogiem widać, że jest lasem, niedużym, ale zawsze. Przechodzę przez ścieżkę przyciemnioną drzewami, krzakami i nie wiadomo czym jeszcze. W końcu docieram za Róg Obfitości. Nawet nie wiedziałem, że tutaj cokolwiek było. To oznacza, że nie musiałem wspinać się na klif - mogłem po prostu zbiec tą ścieżką. Śmieję się pod nosem z własnej głupoty. Czy Lisa przebywała tutaj cały czas na arenie? Ona serio musi być inteligentna... Powoli się ściemnia. Przez korony tych wszystkich drzew nie widzę nieba. Trochę bliżej widzę dziwne przeźroczyste coś. Tak jakby bariera... To pewnie tylko przewidzenia. Kręcę głową i idę dalej. W pewnym momencie się zatrzymuje. Jestem zmęczony po tym całym dniu. Chowam się do śpiwora, zapominam o wszystkim i zasypiam.
*Śni mi się, że leżę w swoim łóżku, w dystrykcie Pierwszym. Wyciągam z szafki ciuchy na trening, po czym idę do łazienki, myję zęby, kąpie się i przebieram w nie. Po chwili zbiegam po schodach i zaglądam do lodówki. Wlewam sobie mleka do miski, dosypuje tam płatków i zaczynam jeść. Z tego co wiem moi rodzice jeszcze śpią, nigdy nie budzą się o porze kiedy idę na trening. O ósmej rano docieram już do Akademii. Zawsze idę wcześniej i biorę dodatkowe godziny, żeby tylko wydostać się z tego budynku. Nie chcę słuchać kłótni rodziców i muszę przygotowywać się do Igrzysk. Obecnie mam szesnaście lat, więc jeszcze dwa lata do zgłoszenia się. Zatrzaskuje drzwi i idę chodnikiem do Akademii. Samochody prawie w ogóle nie jeżdżą - jest zbyt wcześnie. Dzisiaj nie mamy szkoły...
Pchnięciem ręki otwieram podwójne drzwi i wchodzę do środka pomieszczenia. Jest tutaj mnóstwo rodzajów broni... Oprócz mnie siedzi tutaj taka jedna dziewczyna - Mini, ładna. Chwytam oszczep i rzucam nim w tarcze... Trafiam prosto w środek. Z kolejnymi jest tak samo.* Budzę się na chwilę i wtedy wspomnienia wracają... Pamiętam jak trafiłem do szpitala.*I nóż wbił się w moją nogę. Krzywiłem się na ten okropny widok!
- Harry, uważaj! - krzyknąłem wściekły i spojrzałem na wysokiego, chudego, czarnowłosego chłopaka.
Lekarze chwytają mnie za ramię i wyciągają nóż.
- Na ostry dyżur... - powiedział jeden z nich.
- Ej, ale spokojnie, przecież nic takiego mi się nie stało...*
Wtedy nie mogłem uczęszczać do Akademii dobre dwa tygodnie. Musiałem siedzieć w tym głupim mieszkaniu i słuchać jak moi rodzice się kłócą.
*Byłem mały. Z kuchni słyszałem krzyki i wiedziałem kto to jest. Schowałem się za rogiem i nasłuchiwałem.
- Ona, przyniosła nam wstyd i myślisz, że Aron tą hańbę jakoś zniszczy?! - krzyknęła mama. - Wtedy jeszcze bardziej na nas będą zwracać uwagę i przypomną sobie tę...
I wtedy ja: mały chłopiec ubrany w piżamkę z miśkami wszedłem w wir awantury.
- Nie kłóćcie się! Błagam! - wywrzeszczałem błagająco.
- Zamknij się wreszcie stara babo! - ojciec napluł matce na twarz. Taki przykład daje swojemu synowi? Chwyciłem najbliższe krzesło i rozbiłem je o plecy rodziców.
- Macie za swoje - krzyknąłem*
A potem oczywiście dostałem lanie, karę na wychodzenie do Akademii... Miałem trudne dzieciństwo.
*Dwanaście lat - drugi dzień w Akademii.*
- Aron rzuca oszczepami?- słyszę kpiący głos Patricka, chojrak, przywódca grupy trzech głąbów.
- Nie mam najmniejszej ochoty słuchać twoich obelg i nic niewartych słów.
- A chcesz walczyć?- pyta wrednie.
Odwracam się i chwilę wpatruje w niego.
- Jasne.- uśmiecham się szyderczo. Wchodzimy na matę. Ja kontra on.
- Ja sędzia! - wrzeszczy ktoś z starszych.
Wziąłem noże, by pokazać mu, że radzę sobie ze wszystkim.
- Start!
Rzucam jednym z ostrzy, który ląduje w prawym ramieniu chłopaka. Wrzeszczy z bólu, ale rozcina mieczem lekko moje ramię. Rzucam go na matę i kopię w żebro...
- Daj spokój.- i odchodzę.*
A Patrick? Zgłosił się na igrzyska kilka dni później... Zginął przy Rogu Obfitości...
Ponownie zamykam oczy i zasypiam. Muszę wyspać się na jutrzejszy dzień.
*Perspektywa Dereka, mentora April i Arona, Zwycięzcy Dwudziestych Trzecich Igrzysk Głodowych*
Uczta przy Rogu Obfitości sprawiła, że w grze pozostało trzech żywych. Coś czuje, że jutro zginą dwie osoby. Wygra jeden. Chyba każdy ma z nich największe szanse. Na razie zapewne nie czują poczucia winy, że zabili tyle osób, większość trybutów. Ale potem... po wygranej, któreś z nich to odczuje. I będzie zazdrościć tym, którzy zginęli na arenie. Ja też miałem takie chwile. Jak już wspominałem, nawet chciałem popełnić samobójstwo. Jeśli wygra Aron lub April - ja nie będę potrzebny, nie będę miał dla kogo żyć. Tylko dla rodziny.
- Panie Dereku, Prezydent Snow chce z panem pogadać. - do pomieszczenia wchodzi mężczyzna w białym ubraniu i pistoletem w ręku. Posłusznie idę za nim. Mijamy kilka uliczek i wchodzimy do wielkiego Pałacu w Centrum Kapitolu. Z zewnątrz wygląda przepięknie. Do drzwi prowadzą wielkie schody, pałac sięga do nieba i wyróżnia się z tłumu innych budynków. Ma kremowy kolor i spiczasty dach. Zaraz za nami rozchodzi się fontanna i tłum ludzi z Kaptiolu. Wchodzimy do środka. Tutaj wszystko jest złote. Stoją tutaj krzesła, stolik, schody prowadzące na inne piętra. Wszystko to jest złote. Przechodzimy przez identyczne korytarze, mijamy drogocenne rzeczy i w końcu docieramy do biura Prezydenta Snowa. Zobaczę go pierwszy raz. Nie mam pojęcia czego on może ode mnie chcieć. Za biurkiem siedzi młody chłopak o brązowym kolorze włosów i lekkim zaroście. Jest chudy i niski - brzydki. Nie wygląda na dwadzieścia trzy lata. Ale wiem, że to Prezydent Snow.
- Witam pana - uśmiecha się wrednie.- Proszę usiąść.
Siadam na krześle przed nim i patrzę prosto w jego wężowate oczy.
- Mam propozycje.- składa ręce.
- Słucham... - wzruszam ramionami. Nie mam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać.
- Otóż... wiele dziewczyn z Kapitolu chciałoby z tobą współżyć, że tak powiem... I mógłby pan pracować dla mnie, sprzedając swoje ciało i dzieląc się ze mną zebranymi pieniędzmi.
- Że co?! - krzyczę. Podnoszę się i uderzam go z pięści w twarz. Tak mocno, że zapewne pozostanie siniak. Na całą jego kiczowatą mordę. Facet z bronią łapie mnie za ramiona i zabiera z pomieszczenia. Wcześniej usłyszałem jeszcze:
- Zemszczę się.
Nie wiem co Snow teraz zrobi, ale na pewno nie nic dobrego... On chyba stracił zmysły! Nie będę sprzedawał swojego ciała! I co miało oznaczać te ''zemszczę się''. Jest jakiś nienormalny czy co? Naprawdę... taki człowiek Prezydentem Panem! Z Coralem to przynajmniej takich problemów nie było. Wkurzony, idę do pokoju mentora Jedynki. Jest tam dosyć przytulnie. Mieści się w nim łóżko, biurko, telewizor, szafka, stolik i krzesło. Oprócz tego jest jeszcze mała łazienka. Kiedy docieram na miejsce, szybko wbiegam do łazienki. Myję twarz zimną wodą. To mnie w pewien sposób odpręża. Po chwili wychodzę z pomieszczenia i rzucam się na łóżko. Kilka kroków dalej, na stoliku dostrzegam kopertę. Zabieram ją, otwieram, czytam.
- Zemszczę się.
Nie wiem co Snow teraz zrobi, ale na pewno nie nic dobrego... On chyba stracił zmysły! Nie będę sprzedawał swojego ciała! I co miało oznaczać te ''zemszczę się''. Jest jakiś nienormalny czy co? Naprawdę... taki człowiek Prezydentem Panem! Z Coralem to przynajmniej takich problemów nie było. Wkurzony, idę do pokoju mentora Jedynki. Jest tam dosyć przytulnie. Mieści się w nim łóżko, biurko, telewizor, szafka, stolik i krzesło. Oprócz tego jest jeszcze mała łazienka. Kiedy docieram na miejsce, szybko wbiegam do łazienki. Myję twarz zimną wodą. To mnie w pewien sposób odpręża. Po chwili wychodzę z pomieszczenia i rzucam się na łóżko. Kilka kroków dalej, na stoliku dostrzegam kopertę. Zabieram ją, otwieram, czytam.
''Drogi Panie Dereku Black! Chciałbym Pana poinformować o pewnej, ważnej rzeczy. Pamięta Pan moją propozycje? Jeśli tak, to wie Pan też, że ją odrzucił. A ja nie lubię, gdy mi się odmawia. Więc byłem zmuszony ''wejść'' w Pańskie życie i coś zrobić. No i już wszystko gotowe... Jeśli chce Pan się dowiedzieć co takiego zrobiłem proszę czytać dalej. Otóż... Pańska rodzina... Oni zostali zabici przez moich ''służących''. Ale Pan musi mówić każdemu, kto o to spyta, że oni zginęli w wypadku samochodowym.
Pozdrawiam,
Pozdrawiam,
Prezydent Snow''
To chyba jakieś żarty. Zaraz... Snow jest zdolny do zrobienia tak potwornej rzeczy. I to na pewno jest prawda. Bo po co miałby pisać list, który jest nieprawdziwy? Żeby mnie nastraszyć?! On jest chory psychicznie. Z każdą kolejną minutą zaczynam wierzyć w to co jest napisane w tym liście. Łzy spływają po moich policzkach. Straciłem ich wszystkich. Już nie mam nikogo. Nie mam dla kogo żyć.
__________________________________________________________________
I jak? Podoba się? Krótki... Ale mi się tam nawet podoba :D A jak wam?:D
Dziękuje za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :3 I mam propozycje:
Pisać już wywiady z rodzicami trybutów?:D Spodobałoby się Wam takie coś? Jak myślicie: Aron przeżyje?:D W tym rozdziale trochę jego dzieciństwa opisałem :3 Mam nadzieje, że tego nie schrzaniłem! :D
__________________________________________________________________
I jak? Podoba się? Krótki... Ale mi się tam nawet podoba :D A jak wam?:D
Dziękuje za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem :3 I mam propozycje:
Pisać już wywiady z rodzicami trybutów?:D Spodobałoby się Wam takie coś? Jak myślicie: Aron przeżyje?:D W tym rozdziale trochę jego dzieciństwa opisałem :3 Mam nadzieje, że tego nie schrzaniłem! :D
Aron od dzieciństwa taki waleczny :3 Ech, to bicie rodziców krzesłem po plecach... XD Rozdział mi się podoba (: Wywiady z rodzicami? Czemu nie.
OdpowiedzUsuńTe wspomnienia z dzieciństwa super ci wyszły :3
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam
Nieoficjalna :3
Pojawił się nowy rozdział na http://revange-of-the-dead.blogspot.com/. Zniknęłam na chwilę z bloggosfery, ale teraz już powracam i postaram się w krótkim czasie nadrobić zaległości na Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Nica
Ołkej, ołkej :3
Usuńha ha ha system rozjebany przez Snowa XD ha ha ha :D "Otóż... wiele dziewczyn z Kapitolu chciałoby z tobą współżyć, że tak powiem... I mógłby pan pracować dla mnie, sprzedając swoje ciało i dzieląc się ze mną zebranymi pieniędzmi."
OdpowiedzUsuńHa ha ha padam
rozdział spoko szkoda że ta ruda zginęła :( ale i tak nie mogę z tamtego :D i jeszcze tak to wszystko ująłeś ha ha ha :D pozdro z podłogi
aha i jeszcze dziś u mnie spodziewana niespodziewanka :)
no ok spodziewana niespodziewanka dostałeś nominację do Liebster Awards więcej na moim blogu---------------> http://igrzyskakochamiszanuje.blogspot.com/
UsuńTy jak zwykle te najbardziej zboczone sceny wypisujesz :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSnow taki zły i młody... just like Voldemort! Biedny Derek </3
OdpowiedzUsuńFinał zapowiada się ciekawie. Aron, April, Melanie... No, no zobaczymy co wymyślisz.
Sen Arona był ciekawy. Te kłótnie rodziców i mały Aron, który uderza krzesłem ojca!
Wowowow.
Nie wiem co jeszcze napisać, wiec...
Dobry rozdział!
Pozdrawiam i weny xx
XD Dzięki :D
UsuńOch po twoim komentarzu ruszyłam się i postanowiłam skomentować. Powiem szczerze, że czytam wszystkie twoje rozdziały, ale z powodu końca roku szkolnego nie mam czasu skomentować. Postaram się poprawić. Więc bez obaw nadal jestem stałą czytelniczką tylko nie mam na razie czasu na komentowanie. Na przykład teraz siedzę w szkole na lekcji biblotecznej xd
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
No co mogę powiedzieć.
Jak zwykle super :D
Czekam z niecierpliwością co będzie dalej.
Pozdrawiam
#skruszona #Paulla #K
Ojej, dzięki :3
UsuńZeusie! Przepraszam, że tak późno! :'(
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :) I nie był znowu taki krótki ;P
Snow jest taki zły! Gdybym nie widziała go w głowie, jako starucha (to przez film :'(), to podobałby mi się ;P
Bardzo podobał mi się też sen Arona! Ech, to bicie rodziców krzesłem po plecach :D
Końcówka zapowiada się bardzo ciekawie! :)
I jestem jak najbardziej za wywiadami! :D
Przepraszam, że tak krótko, pozdrawiam, weny życzę i czekam na next,
Spite
P.s.: U mnie nowy rozdział! :)
Spoko :3 Dzięki :3 Dzisiaj skomentuje! :D
UsuńZapomniałem ;_: SNOW podobałby Ci się?XD
UsuńDawno tu nie zaglądałam co było błędem! Rozdział nie taki krótki sooł nie ma co narzekać! :D Pisz, pisz te wywiady, jeśli będą tak dobre jak ten sen Arona to... *.*
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do mnie, piszę o Maysilee :3
http://igrzyskazperspektywyclove.blogspot.com/
Życzę weny i wytrwałości w pisaniu,
Clove xx
Taaak :C Ja też do Ciebie dawno nie wchodziłem, ale nadrobiłem zaległości, więc teraz czekam na next :D Dzięki! :D
UsuńJak zwykle genialny rozdział. Piękny sen Arona. Kłótnie rodziców... Fajny pomysł.
OdpowiedzUsuńAle boję się finału! Zapowiada się naprawdę ciekawie c:
Tylko pisz szybko następny rozdział ;)
P.s. Zapraszam na następny rozdział: 43glodoweigrzyska.blogspot.com