piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział XIII - Uczta przy Rogu Obfitości.

*Perspektywa Dereka, mentora April i Arona. Zwycięzcy Dwudziestych Trzecich Igrzysk Głodowych*
- Derek!- krzyczy Kara. Momentalnie odwracam się w jej stronę. Rękę ma zakrwawioną, spływa na dół. Nurkuje. Woda jest zimna, a zarazem ciepła. Chwytam jej bezwładną rękę, wypływam na brzeg, wyrzucam z jej płuc wodę. Robię jej usta usta. Żadnej reakcji. Łzy napływają do mych oczu. Nie chce jej stracić, chcę, żeby przeżyła. I wtedy dzieje się rzecz niesamowita. Dziewczyna otwiera oczy i podnosi się szybko. Przytulam ją i szepczę do ucha:
- Nie chcę ciebie stracić...
Ale jeżeli wygram, stracę ją. A jeżeli ją stracę, stracę sens życia.
- Derek... kocham Cię - całuje ją w usta. Stajemy się jednością, całością... Kocham ją. Jest idealna. Najlepsza... W końcu przestajemy. Uświadamiam sobie, że jestem na arenie. Nie ma czasu na romanse. Ale jej usta są takie dobre... Kiedy widzę sojuszników, kogoś mi brakuje.
            - Przepraszam.- mężczyzna o niebieskim kolorze włosów podchodzi do mnie i chwyta za rękę. Jego - jest szorstka. - Chciałby pan coś kupić w moim sklepie? Nie mam zbyt wielkich dochodów, jestem dosyć biednym Kapitolińczykiem.- dodaje cicho. Lituje się nad mężczyzną i pozwalam się zaprowadzić do lokalu. Biorę tonę różnych ciuchów i płacę za nie dosyć dużo. Dla mnie - mało, dla niego - dużo.
- Dziękuje, naprawdę, dziękuje. - mówi, a ja tylko uśmiecham się pod nosem. Idę przed siebie, docieram do strefy mentorów. Wchodzę do budynku, gdzie przebywają sponsorzy April i Arona. Siadam przy jednym z stolików. Duży ekran podzielony jest na dwie części - jeden dla Arona, drugi dla April. Chłopak ucieka przed jakimś stworzeniem. Ma wielkie pazury, łapy i nienaturalnie dużą głowę. Jest od niego dużo większy... Brunet szybko wskakuje do jakiejś dziury, ale stwór zdąża go zadrapać w policzek. Mój trybut szybko przebija przeciwnika oszczepem, aż umiera... Nagle na arenie rozlega się głos Doloroesa Dodermana.
- Trybuci, ogłaszam ucztę przy Rogu Obfitości! Na pewno każdy znajdzie tam coś potrzebnego! Wydarzenie rozpocznie się jutro w południe. Zostało was siedmiu, więc Igrzyska niedługo się skończą!  Życzę powodzenia i niech los zawsze wam sprzyja! - krzyczy. A więc uczta... Pamiętam swoją...
             Zostało nas ośmiu. Razem z sojusznikami płynę do wysepki, na której znajduje się złota, metalowa konstrukcja - Róg Obfitości. Ocean jest wzburzony, ciężko pływa się łódką. Ale w końcu docieramy, chwytam miecz i wybiegam na piasek. Widzę pierwszą przynętę - trybut z Jedenastki. Rzucam się na nią i dźgam, ile wlezie. Następna osoba to taka dziewczyna z Szóstki - rzucam w niego nożem i trafiam w serce. Więcej ofiar się nie pojawia, a przynajmniej ich nie widzę - zabieram wszystkie plecaki i wracam do łódki.
           No cóż... moja uczta nie była jakaś spektakularna, ale zawsze coś. O boże... chyba zamieniam się w Kapitolińczyka! Potem już zapadają ciemności, a ja idę spać.
*Perspektywa Arona, zawodowca z dystryktu Pierwszego, trybuta, głównego bohatera opowiadania*
O szóstej rano idę do Rogu Obfitości. Muszę tam zdążyć na czas i porządnie się przygotować, inaczej nici z uczty.
        Sufit jest gęsto porośnięty roślinami, podobnie jak ziemia i ściany. Wiem, że niedługo czeka mnie najgorsze - zejście z klifu. Tunel Roślin przez, który teraz przechodzę to pestka w porównaniu z tamtym. Ale w końcu wychodzę z tego czegoś. Widzę klif, stare miejsce, gdzie miałem obóz i Róg Obfitości.
- Drodzy Trybuci! Za chwilkę zacznie się uczta! - po tych słowach szybko zaczynam schodzić na dół. Stawiam nogę na skalę, potem na drugiej i tak powoli schodzę. Widzę jak Martin zaczyna swoją wspinaczkę. April i Ellie tak samo. Wkładam w to wszystkie siły, muszę tam dotrzeć jako pierwszy.
- Nie wysilaj się. I tak zginiesz.- Martin śmieje się głośno. - Wy wszyscy zginiecie.
- Och tak? - pyta Melanie i odrywa się od wspinaczki. Widzę błysk i nóż, który ląduje w brzuchu czarnowłosego. Trzyma się ostatkami sił. Zaraz po tym strzała April ląduje w jego ramieniu, a kastet Ellie wbija się w jego plecy. Postanawiam nie być gorszy i przebijam jego ramię oszczepem. W tej chwili Martin spada na sam dół. Z tej wysokości ciężko coś tam zobaczyć, ale widzę zarys postaci leżącej na ziemi... Słychać strzał armaty... Przełykam ślinę i kiedy jestem już wystarczająco blisko, żeby zeskoczyć, robię to. Dobiegam do Rogu Obfitości jako pierwszy. Chwytam plecak należący do mnie i zaczynam ucieczkę. W pewnej chwili widzę jak kastet leci w moją stronę...
________________________________________________________________________________
Wiem, że rozdział jest krótki, ale YOLO! XD Znaczy... on w pewnym sensie taki miał być - następny będzie może dłuższy... zobaczycie tam, czy Aron zginie czy może przeżyje... Mam nadzieje, że choć trochę się spodobał! i jest szybciej wstawiony :3 I nie martwcie się tym, że uczta przy rogu obfitości jest słabo opisana - hej, ona jeszcze trwa :D Pisałem, go z trzy razy, bo za każdym razem coś mi nie pasowało i musiałem usunąć tą akcję xD Ten jest jeszcze gorszy od poprzednich ;_: Znaczy... dlatego, że jest krótki xD Nie jestem jakoś z niego specjalnie dumny xD Chyba nie będę już obrażał swoich rozdziałów xD Czekam na opinie w komentarzach, których ostatnio jest mało :CC


8 komentarzy:

  1. Suuuper rozdział *^* Chociaż rzeczywiście krótki XD ale yolo to yolo XD
    Martin umarł? ;o myślałam, że będzie jakaś krwawa walka... a tu tak na odległość XD
    Jeśli kaset leci w stronę Arona to chyba Ellie próbuje go zabić... *myśli* ech, uspokój się mózgu. Oni są na Igrzyskach, chcą się nawzajem pozabijać XD
    Chyba jedyny błąd, który zauważyłam to, to, że "[...] siedmiu" chyba powinno być siedmioro i zamiast "ośmiu" to ośmioro (tak mi się wydaje, ale nie jestem pewna xd)
    Ale ten Martin to taki (cytując ciebie) jełop XD co za idiota się wydziera, jeśli jego wrogowie mają broń, którą mogą rzucić? XD Dobra, nie ważne XD
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :3
    Weny!
    Pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobało mnie się :3
    Perspektywa Dereka była ciekawa. Żałuję, że nie było tutaj więcej od strony Arona....
    Nie wiem co jeszcze napisać. Nadal oczy mnie bolą po płakaniu na 'TFIOS' (co to ma do rzeczy to nie wiem xD) i brak pomysłu na jakiś długi, fajny komentarz, więc tylko...
    Pozdrawiam i weny xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W następnym rozdziale Arona będzie więcej :D Powyjaśniam też trochę historii z jego życia kiedy jeszcze nie zgłosił się na Igrzyska :3

      Usuń
  3. A więc tag :D bardzo dobry rozdział i właśnie to w tobie uwielbiam, rozdziały piszesz szybko i bezbłędnie z czego u mnie pojawia się raz a miesiąc i to cienki ;__; a ty masz jeszcze 3 inne blogi. ! Wracając do tw bloga bardzo fajnie że aż 3 osoby zginęły bo lubię akcję ( no chyba że zginęło więcej i nie umiem liczyć :( :D ) no już w sumie nwm co dalej pisać więc napiszę: nowy rozdział tu i teraz XD a i jeszcze sorry za oczernienie tw dystryktu no ale są fajni :D i dużo jedzą.
    BAJO

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj! Czytam Twojego bloga od (prawdopodobnie) drugiego prologu i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. Nie przejmuj się tym, że mało ludzi komentuje. Niektórzy czytający blogi nie mają bloggera lub innych kont i nie mogą komentować. Ja na przykład blogi czytam tylko na telefonie (dziś wyjątkowo na kompie) i nie mam jak dodawać komentarzy, więc się tak bardzo nie stresuj.
    Rozdział jak zawsze fajny, tylko spodziewałam się bardziej spektakularnej śmierci Martina, ale ta też dobra ;)
    Pozdrawiam i weny
    Lavinia ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Ale mi miło :D Myślałem, że mało kto to czyta :D Naprawdę dziękuje! :D Śmierć Martina... postaram się opisać inną śmierć spektakularnie :D Chciałem, żeby większość myślała, że Martin stoczy jakąś wielką walkę z Aronem a jednak będzie inaczej :3

      Usuń