środa, 15 października 2014

Rozdział XXXIII - Pilnuj się.

Kiedy się budzę na ekranie pojawiają się podróżujący Dave, Silver i Rose. Zerwali przymierze i złączyli nowe we trójkę. Ale w tym nie ma sensu, a oni nie są głupi. A przynajmniej dziewczyny, który znam dobrze. Nagle szatynka zagaduje chłopaka i Silver uderza go w twarz. Rozpoczyna się zacięta walka. Czyli postanowiły wprowadzić plan w życie. Oby przeżyły. Na chwilę zamykam oczy i podchodzę po coś do jedzenia. Gdy ponownie patrzę na ekran widzę zasypaną kamieniami Rose i walczących Silver i Dave'a. Dziewczyna otrzymuje ciosy w ramię i nogi. Na jej koncie pojawia się nowa kwota - zapewne ludzie, których jest ona faworytką stawiają na nią przedwcześnie i dają kasę na leki. Moja dziewczyna próbuje się odsypać, ale zajmuje jej to dużo czasu. Robi co może. Blondynka otrzymuje cios w rękę - szkarłatna ciecz upada na oczy jej przeciwnika, który na chwilę ślepnie. Wtedy moja podopieczna przewraca go i klęka nad nim. Zatapia ostrze w jego brzuchu - miejscu, w którym można najwięcej uszkodzić. Ten również zadaje jej taki cios. Obaj padają na ziemię. Dociera Rose, która jest załamana. Nie do końca rozumie o co chodzi, ale, gdy zauważa wykrwawiającą się sojuszniczkę do jej oczu napływają łzy. Szatynka rzuca spojrzenie na Dave'a, z którego oczu, nosa, ust, uszu i wszystkiego leje się krew. Nawet nie zauważyłem kiedy Silver wlała do jego jamy ustnej ciecz. Niedługo moja trybutka zginie i zostanie pożegnana przez całe Panem. To dziwne uczucie tracić człowieka, który był pod twoją odpowiedzialnością. To ja miałem pomóc jej przetrwać. Ale zawiodłem. Teraz zostali mi Rose i Gordon. Któryś z nich musi wygrać. W czasie ich rozmowy słychać wystrzał armatni obwieszczający śmierć szatyna z Dwójki, a kilka minut po tym odgłos obwieszczający odejście blondynki.
- Żegnaj - szepczę.
***
Kiedy dziewczyna dociera do obozu reszty tłumaczy się, że tamci zginęli w jakichś tam okolicznościach. To dobrze. Pewnie zamordowaliby ją, gdyby dowiedzieli się, że próbowała zabić Dave'a. Gordon cały czas rechocze, jak oszalały, a inni patrzą się na niego, jak na idiotę. W końcu wybucha awantura między dwójką ważnych dla mnie osób. Nie wiem kogo wolę. Rodzonego brata, czy dziewczynę, którą znam lepiej od niego.
Słyszę głos Cassie, która łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.
- Słuchaj. Przykro mi z powodu śmierci Silver. Uważam, że taka osoba jaką była ta blondynka przydałaby się teraz Rosalinie. Szkoda, że Carmen nie jest taka otwarta. Ale wydaje mi się, że pod koniec okaże się być naprawdę zawodową morderczynią. Obliczyłam też ilu ich zostało. Gordon, Rose, Lily i Boby, Oscar i Carmen, Katlyn i Charlie, Cara, Candy. Dziesięciu. Niedługo ogłoszą ranking!
- Kto to ta Candy? - parskam śmiechem.
- Dziewczyna z Dwunastki.
- Nigdy nie widziałem jej na ekranie.
- Widziałeś, ale nie zauważyłeś.
- Jak to?
- Kamufluje się koło obozu Katlyn. Przyjrzyj się dobrze kamieniom za ich namiotem. Kiedy zasypiają ona podkrada im jedzenie.
- Niezły pomysł. Ale w końcu ją wykrywają.
- Nie byłabym tego taka pewna.
I odchodzi pozostawiając mnie samego.
***
Pokazują Charliego stojącego w jednym rogu kamiennego muru. Zaczyna biec tak szybko, że prawie go nie widać. Jest zamazanym punkcikiem przebiegającym przez mapę areny. Nie wiem, czy czyjakolwiek strzała dosięgnęła by człowieka o tak dużej prędkości. Dziwię się sam sobie, ale ta szybkość może pomóc w zwycięstwie. Dopiero teraz zauważam Katlyn rzucającą krótkimi nożykami w jego nogi. W rzucaniu jest prawie tak dobra, jak Rose, a jednak dotąd nie trafiła ani razu. Dwunastolatek wymija Boby'ego, który stał na jego drodze i próbował go zatrzymać. Cara wyciąga ostry szpikulec na wysokość jego twarzy, ale on schyla się i biegnie dalej omijając akrobatyczne ataki Lily. To taka sala ćwiczeń rozumiem.
- Brawo, Charlie! 
Przypominam sobie słowa przyjaciółki Rose i wypatruje Candy z Dwunastego Dystryktu. W oddali zauważam mały niebieski, błysk i stwierdzam, że to chyba oko dziewczyny. Rzeczywiście bardzo dobrze się ukryła.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra! XD Krótki rozdział, jak zwykle i z opóźnieniem, ale netu nie było i dupa. :D Nara.

3 komentarze:

  1. Dupa.
    Zmeczona jestem i wgl ja chce, aby ta Candy wygrala. Liam robil followspree, ale ja ktora nie lubi spamowac go nie dostala. :(
    A jesli o rozdzial chodzi. Ja nie uniem drugi raz komentowac zdarzen z areny, ale Aronowi musi byc przykro z powodu Silver i wgl ma ciezko z tym, ze ma tam brata i dziewczyne. Nie wiadomo komu zyczyc zwyciestwa.
    Ja sie ciesze, ze w ogole jest rozdzial. Nie obchodzi mnie dlugos.
    Zycz mnie i Haroldowi powodzenia na matmie, bo Payne mnie olal.
    Zegnam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak chyba powinno być
    Zerwali przymierze i połączyli nowe we trójkę.

    W końcu wybucha awantura-Jakby czekał aż umrze XD
    A więc tag ... Troszkę za mało uczuć jak bla mnie użyłeś kiedy umierała ;///
    Ale mimo wszystko podoba mi się ;D... Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. ... Nie znał wgl gościa wcześniej, teraz się dowiaduje że to jego brat i niewie czy wybrać między nim czy dziewczyna która kocha... Typa wgl niezna a się o niego martwi, bezsensu :d ale i tak swietne, niech rose w nocy poderznie gordonowi gardło, i po krzyku :d

    OdpowiedzUsuń