niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział XXXIV - Wojownik.

*Akcja na blogu została przyśpieszona. Igrzyska możecie kontynuować na Blogu o Igrzyskach Rose*
Niedługo rozpocznie się uczta przy Rogu Obfitości. Doskonale pamiętam swoją.
- Nie wysilaj się. I tak zginiesz.- Martin śmieje się głośno. - Wy wszyscy zginiecie.
- Och tak? - pyta Melanie i odrywa się od wspinaczki. Widzę błysk i nóż, który ląduje w brzuchu czarnowłosego. Trzyma się ostatkami sił. Zaraz po tym strzała April ląduje w jego ramieniu, a kastet Ellie wbija się w jego plecy. Postanawiam nie być gorszy i przebijam jego ramię oszczepem. W tej chwili Martin spada na sam dół. Z tej wysokości ciężko coś tam zobaczyć, ale widzę zarys postaci leżącej na ziemi... Słychać strzał armaty... Przełykam ślinę i kiedy jestem już wystarczająco blisko, żeby zeskoczyć, robię to. Dobiegam do Rogu Obfitości jako pierwszy. Chwytam plecak należący do mnie i zaczynam ucieczkę. W pewnej chwili widzę jak kastet leci w moją stronę...
Byłem zawodowcem bez żadnych uczuć. Wszystko się zmieniło, gdy poznałem ich. Gdy poznałem ją. Ona zmieniła moje życie. A ja nie mogę pozwolić, by stała się taka sama, jak ja kiedy byłem na arenie. Nie mogę.
***
Rose wspina się na kamienną ścianę, co przypomina mi to, jak rozpoczynała się moja uczta.    
Stawiam nogę na skalę, potem na drugiej i tak powoli schodzę. Widzę jak Martin zaczyna swoją wspinaczkę. April i Ellie tak samo. Wkładam w to wszystkie siły, muszę tam dotrzeć jako pierwszy.
W tej chwili Candy, wychodzi z kryjówki, chwyta swój plecak i kryje się za głazem. Rose orientuje się w sytuacji i wzrokiem wodzi po polu, na którym zaraz rozegra się krwawa walka. Do wody wskakuje Oscar, nurkuje i nie da się go zauważyć. Rose widzi przebiegającą postać, a wtedy chłopak wychodzi z wody i mówi.
- Znowu się widzimy.
Czy to jej koniec? Oszczędzi ją, czy raczej zabije? Nagle wbiega Gordon, z toporem w ręku. Mój brat biegnie prosto na Oscara Beina, trybuta z czwartego dystryktu, jego byłego sojusznika, chłopaka, który stracił ważną osobę. A teraz może zginąć. Ale to uratuje i ją. Jednak szatynka odpycha potężnego chłopaka na bok i sama zaczyna walczyć z Gordonem. Dwie ważne dla mnie osoby walczą między sobą - i jedno może zginąć. Na początku góruje Rosalina, jednak po chwili to on trzyma topór nad jej głową. Nie chcę, żeby to ona odeszła. Ją znam dłużej od niego... I naprawdę przyznaje. Ona jest dla mnie ważniejsza. Za mną pojawia się Cassie, gdy widzi scenę na monitorze, zakrywa usta dłonią. Kamery padają na twarz Czwórki, który w końcu decyduje się pomóc. Odrzuca mojego podopiecznego i zaczyna zadawać mu liczne obrażenia. W tej chwili szatynka przechwytuje swój plecak i już ma uciekać, gdy w ścianę, obok niej wbija się lśniący topór. Katlyn Goldenmayer śmieje się szyderczo i zaczyna kłócić się z moją dziewczyną. Kiedy ma się odgryźć po raz trzeci, lśniący szpikulec rudowłosej przebija jej ciało. Boby rzuca oszczepem, ale robi to strasznie niecelnie i trafia jedynie w ramię przywódczyni swojego sojuszu. Ta zalewa się krwią i upada na ziemię. Słychać wystrzał armatni obwieszczający jej śmierć. Gordon, Rose, Boby, Oscar, Cara, Candy. Zostało ich sześciu. To dość dużo, jak na ucztę. Z mojej zostały tylko trzy. Ja, April, Melanie.
Trybutka z Piątego Dystryktu, Lisa wybiega z plecakiem w ręku. Chyba mnie zauważa, bo zaczyna uciekać. Rzucam w nią oszczepem, który przeszywa jej ciało. Słyszę kolejny strzał armatni. Zostałem ja, April i Melanie... 
Lisa była bardzo inteligentna. Jak na swój dystrykt to wytrzymała bardzo długo. Piątki giną zazwyczaj na samym początku.
Widzę rudę włosy, była sojuszniczka z Czwórki stoi przede mną z kastetem w ręku.
W porę wstaję na nogi i łapię ją za ramiona. Przed moimi oczami przebiegają wszystkie chwile spędzone z nią. 
- Aron, nie mówię tego, dlatego, że myślę, że mnie wtedy puścisz. Chcę żebyś usłyszał coś ważnego... Zachowaj kontrolę nad własnym ciałem. Nie daj się kontrolować czymś innym. - te słowa sprawiają, że poluźniam uchwyt. Wpatruje się w jej hipnotyzujące oczy. Tylko, że to ja kontroluje siebie. Nic innego, tylko ja. Chyba... 
- Czy na przemowie... w moim dystrykcie... mógłbyś odwiedzić moją młodszą siostrę? I powiedzieć, żeby nigdy nie zgłaszała się na Igrzyska, bo to cholernie głupie.- na jej twarzy pojawia się nieśmiały uśmiech. Czy ona myśli, że ja wygram? Naprawdę we mnie wierzy? Te słowa tak zabrzmiały... Zrzucam jej ciało z klifu. Widzę jak dziewczyna spada na sam dół, a potem na ziemię. Strzał armaty przeszywa powietrze.
Ellie była pierwszą osobą, którą zabiłem na uczcie. Była groźną przeciwniczką, ale i osobą, która zasługiwała na zwycięstwo. Pewnej nocy zdradziła mi, że nie zgłosiła się, dlatego, żeby zdobyć pieniądze i sławę. I nie zdradziła mi prawdziwego powodu. Może miała problemy w domu? Albo wiedziała, że zginie i chciała pokazać siostrze, że to naprawdę głupie? Może ona umarła specjalnie? Przecież, gdy już wdrapałem się na szczyt to mogła we mnie rzucić i po prostu bym zginął.
- Rose, uważaj! - krzyczy Cassie, która nie panuje nad swoimi emocjami. Ale rzeczywiście - moja dziewczyna walczy z Carą w wodzie. Na twarzy ma liczne zadrapania po jej paznokciach, ale jej przeciwnika też nie jest bez obrażeń. Wychodzą z wody. Szatynka chwyta głowę rudowłosej i rozbija ją o skałę. Robi tak kilkakrotnie. Ta ginie dopiero za trzecim uderzeniem - krew wylewa się z pustego miejsca w głowie. Czaszka się pogruchotała. Słychać wystrzał armatni obwieszczający śmierć kolejnego niewinnego człowieka. Teraz idzie do swojego brata.
Rosaline zabiera plecak swój oraz plecak Cary i ucieka w popłochu. Gdy uznaje, że jest wystarczająco daleko od swoich przeciwników, przegląda rzeczy. Z plecaka Cary otrzymuje pożywienie i picie, a z swojego... Moje zdjęcie. Patrzy się w nie, oczy ma pełne bólu. Dlaczego z nią tam nie jestem? Musi radzić sobie sama... Ale dlaczego się zgłosiła? Zostawiła mnie samego. Była egoistyczna...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział dość krótki, długo nie było, więc dodałem. Mam nadzieje, że chociaż trochę
się spodoba.



3 komentarze:

  1. Jestem nową czytelniczką i zaczęłam pisać dopiero jakiś tydzień temu swojego bloga, czytam naprawdę mnóstwo książek, a moimi ulubionymi są o IŚ i HP. Widzę naprawdę wielki potencjał w tobie. xD Naprawdę wielki szacun i pisz szybko, bo nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!! I nie waż zabijać Rose, możesz zabić Cassie w nieszczęśliwym wypadku samochodowym xDDD
    Życzę naprawdę duuużo weny!
    Ps.Zaczęłam pisać dzięki tobie więc D Z I Ę K U J Ę że poświęcasz na to trochę czasu!!
    Pps. Pierwsza pozdrawiam samą siebie xDD

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział ładnie opisany i podobało mi się jak wrzucałeś te fragmenty z igrzysk Arona.
    wybacz, że więcej nie napiszę, ale nie mam pomysłu. ;-;
    wraca stara ja.
    joł. x

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czm mój blogger przestał mnie informować o nowościach na tym blogu, skomentuje kolejny jakoś bardziej rozwiąźle.
    Podobały mi się te fragmenty z jego igrzysk :D

    OdpowiedzUsuń