wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział XXIX - Jestem mentorem!

Wchodzę do specjalnego gabinetu przeznaczonego dla mentorów Jedynki. Jestem tutaj sam, gdyż inni chcieli mnie do tego przyzwyczaić. Moje serce bije szybciej, tarcze wypychają ich na arenę. Wysokie, nierówne pustynne góry wznoszą się aż do nieba. Po kilku z nich zsypują się suche kamienie, by po chwili rozwalić się na drobne kawałeczki przy uderzeniu o grunt. Z tyłu, z prawej i lewej strony otaczają ich złączone ze sobą trzy góry. Jedna została została ładnie zburzona i sprzątnięta, prawdopodobnie po to, żeby mieli  większe szanse na ucieczkę lub dostanie się do jeziora. Zaraz za górami widnieje jezioro z pitną wodą, które tylko słyszą, gdy kamyk spada i słychać plusk.
- Panie i Panowie, Dwudzieste Szóste Igrzyska Głodowe uważam za otwarte! - Rozbrzmiewa głos głównego komentatora Igrzysk. Odszukuje Silver szykującą się do biegu, jej blond włosy lekko powiewają, wzrok pada na srebrnym łuku. Gordon uśmiecha się szyderczo, jest moim bratem, ale nie daje mu zbyt dużych szans. Rose spogląda na kilku trybutów, w jej oczach nie widać przerażenia, podobnie, jak na twarzy. Po kilkunastu minutach gong przebija powietrze, a wszyscy zbiegają z tarcz i biegną po najpotrzebniejsze rzeczy do przeżycia. Pierwszy dobiega tam dwunastolatek z Siódemki, nie wiedziałem, że jest taki szybki. Moja dziewczyna zakłada kurtkę pełną ostrych i połyskujących noży. Wyciąga jeden z nich i rzuca w samo serce chłopaka z Szóstki. Ten upada na ziemię i zalewa się krwią. Przypominam sobie widok mojej pierwszej ofiary. Trybut z Piątego Dystryktu zamachuje się chcąc trafić ją w głowę, a ona szybko unika ataku i zadaje mu cios w twarz, po czym przewraca go i podcina gardło. Blondynka z mojego dystryktu strzela z łuku w plecy dziewczyny z Dziewiątki, która umiera. Reszty nie zdążam zobaczyć, gdyż to wszystko dzieje się za szybko. Słychać wystrzały armatnie, których liczę osiem. Odchodzę od ekranu, wiem, że oni są silni i raczej przeżyją pierwszy dzień. Wychodzę na ulicę Kapitolu, gdzie nie zasypują mnie autografami. Właściwie, to chyba nie wiedzą o mojej obecności, nadal oglądają Igrzyska w Centrum stolicy. Rose przeprawia się przez jezioro, a ja się denerwuje, bo nie wiadomo, co może się tam kryć. Woda jest krystalicznie czysta i chyba pitna. Odwracam wzrok, odczekuje pięć minut, ale nie słychać wystrzału armatniego. Ponownie spoglądam na ekran. Żyje.
- Cześć! - słyszę za sobą dziewczęcy głos. Odwracam się i widzę całkiem ładną blondynkę uśmiechającą się do mnie.
Jestem lekko zszokowany, ale odwzajemniam gest i odpowiadam tym samym. 
- Jestem Cassie, a ty pewnie Aron Richardson. Ee... wiem, że twój brat jest na arenie. Strasznie mi przykro - mówi dziewczyna.
- Dzięki. Ale, dlaczego zaczynasz rozmowę? - Zastanawiam się, czy to nie jest pusta dziewczyna z Kapitolu. Może tak nie wygląda, ale co myśleć?
- To nie było zbyt grzeczne... - oburza się. - Znałam Rose. - Następne słowa sprawiają, że mnie muruje. Ona znała szatynkę. - Tak, jestem z Dwójki i byłam jej przyjaciółką. Kiedy się pokłóciliście... Ona opowiedziała mi o tobie i o tym co przeżyła. Kocha cię - odzywa się spokojnie. Ma poważną minę. Miło, myślę. Nagle słychać wystrzał armatni i szybko odwracamy się w stronę ekranów. Blisko pustynnej góry leży brązowowłosa dziewczyna. Rose? Rozglądam się, czy w pobliżu są jacyś trybuci, ale żadnego nie widać. Ekrany są cały czas skierowane na trupa. W końcu, jednak widzę Rose i jej sojuszników. Oddychamy z ulgą. Siadamy na krzesłach przed wielkim ekranem i obserwujemy przebieg wydarzeń. Na arenie jest inny sojusz, który prawdopodobnie przyczyni się do szybszego rozwiązania sojuszu Rose. Katlyn, swoją drogą, dziwne imię, jest chyba przewodniczącą razem z rudą bliźniaczką.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć. Jednak nie zawieszam. Proszę, czytajcie i komentujcie. Nawet jakieś, że to jebany rozdział albo, że Cassie to kurwa, czy coś. XD 



wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział XXIII - Zaskakująca Nowina!

Nie zawieszam. Nie będziecie mieli zbyt wielkiego zaskoczenia w rozdziale na blogu o Rose.
Rano wstaję o szóstej. Jeśli chcemy, żeby Silver i Gordon wypadli na wywiadzie, jak najlepiej, musimy zacząć od razu. Szybko myję zęby, wchodzę pod zimny prysznic. Następnie zakładam koszulkę i spodnie. Wychodzę z pomieszczenia, podchodzę pod drzwi Gordona. Pukam, ale on nie otwiera. Pewnie jeszcze śpi... Kiedy docieram do jadalni, widzę jak je kanapki. Czyli wstał wcześniej ode mnie...
- Spoko, Erna powtórzyła już materiał ze mną i Silver. Obudziła nas bardzo wcześnie, chyba nie chciała ciebie przemęczać - czuję się dziwnie, opiekunka wstała wcześnie i odwaliła za mnie całą robotę. Ale przynajmniej mam czas na rozmowę z Rose. Kiedy w pomieszczeniu zjawia się wcześniej wspominana kobieta szybko do niej podchodzę i dziękuje jej.
- Ja teraz pójdę się przejść, okej? - pytam niepewnie.
- Jasne! - oświadcza Erna. Jest dla mnie bardzo miła, chyba naprawdę ją polubiłem. W czasie swoich Igrzysk nie przepadałem za nią, ale teraz okazuje się być fajną opiekunką. Szkoda, że nie mogę się jej jakoś odwdzięczyć za jej czyny. Wychodzę z apartamentu Jedynki i wchodzę na samą górę budynku, gdzie stoi Rose. Czyli przyszła, tak jak się umówiliśmy. Kiedy się do mnie odwraca wydaje się być z lekka zdenerwowana, coś ją męczy.
- Coś się stało? - mrużę oczy podchodząc bliżej.
- J-jestem w ciąży... z tobą - po jej policzkach spływają łzy. Jestem zdziwiony, wkurzony i smutny. Zapewne dzięki mnie Rose zaszła w ciąże, nie wiem, czy dam radę wychowywać z nią dziecko, a jeśli brunetka zginie na arenie dziecko zginie razem z nią. Po chwili ją przytulam i próbuje uspokoić, nie jestem w tym dobry, ale zawsze coś.
- Ja n-nie z-zgłaszałabym się, gdybym wiedziała... Przepraszam Aron... - Rose musi być naprawdę załamana. Ale nie dziwię się jej. Po co ona się zgłaszała? Mogłaby teraz siedzieć w ciepłym domu i oglądać te Igrzyska.
- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze, jestem tego pewny - kłamię. Nie ma pewności, że ona zwycięży, nie ma żadnej pewności. Mam ochotę rzucić w Snowa czymś ciężkim, zabić go, cokolwiek, żeby odwołać te Igrzyska. Cokolwiek, by ona przeżyła. To nie w porządku wobec Gordona i Silver, ale naprawdę... chcę, żeby Rose przeżyła.
- M-muszę iść potrenować na wywiad. Do zobaczenia, kocham cię - Jąka się dziewczyna, po czym nasze usta złączają się w namiętnym pocałunku.
- Ja ciebie też. - żegnam się i odprowadzam ją pod apartament Drugiego Dystryktu. Następnie wracam do pokoju Jedynki. Tam jest już Gordon z Silver. Dziewczyna ma na sobie miętową sukienkę sięgającą kolan, a chłopak zwykły, czarny garnitur.
- Kiedy wywiady i, która godzina, bo trochę straciłem rachubę czasu - staram się aby mój głos brzmiał jak najspokojniej.
- Jest godzina dziesiąta, a wywiady rozpoczynają się o ósmej, ale styliści kazali nam się w to przebrać i czekać aż wrócą.
- Jasne... - i wchodzę do swojego pokoju, szybko włączam telewizor i wrzucam kasetę z moich Igrzysk. Pokazują trybutów stojących na tarczach i w końcu wybija gong. Widzę siebie dobiegającego do Rogu Obfitości i chwytającego miecz. Przecinam na pół trybuta z Piątki, zabijam chłopca z Dwunastki. Śmieję się z krwi tryskającej na mą twarz. Teraz mnie to nie śmieszy, teraz uważam, że zachowywałem się jak chory psychicznie człowiek. Może taki byłem. Czy to moja wina? Czy może raczej tego w jakim dystrykcie się wychowałem? Codziennie wpajano mi do głowy jedną zasadę ''Zabij i zwycięż!''. I to przyjąłem na poważnie, zabijałem i zwyciężyłem. Wyłączam telewizor i zasypiam. Kiedy się budzę od razu spoglądam na budzik. Prawie dwudziesta! Wstaję z miejsca, zakładam czarny garnitur i wychodzę do salonu, gdzie wszyscy są już gotowi.
- Mieliśmy cię budzić! Idziemy na dół! - informuje mnie Erna. Zjeżdżamy windą i za chwilę jesteśmy na miejscu. Ustawiam się pod ścianą razem z innymi mentorami i wpatruje się w wyczekujących komentatora trybutów. Mój wzrok zatrzymuje się na Rose... Stylistka przygotowała dla niej kremową sukienkę, która sięga kolan. Myśl, że ona jest w ciąży nie daje mi spokoju. Może mnie tylko wkręca? Być może to nie jest prawda. Po chwili słyszymy zadowolony wrzask,po czym na ekranach widzimy Doloroesa.
- Zapraszam śliczną Silver Jones, trybutkę z Dystryktu Pierwszego! - krzyczy. Dziewczyna wchodzi na scenę przy aplauzie widowni. Siada obok Kapitolińczyka i zaczynają miłą rozmowę. Oczywiście na początku się witają.
- Silver, jak się czułaś kiedy cię wylosowano? - pyta komentator.
- Na początku to mnie lekko zaskoczyło, ale potem byłam już pewniejsza. Cieszę się, że będę mogła reprezentować swój dystrykt! - odpowiada blondynka
- Czyli mamy silną zawodniczkę! - gwar widowni prawie tłumi jego słowa. - Co pokazałaś na Pokazie Indywidualnym? Możemy się dowiedzieć?
- Doloroesie, jestem pewna, że dowiesz się tego na arenie!
- Cieszę się! Wiem, że kobiet nie wypada pytać o wiek... ale, ile masz lat?
- Spokojnie, mam siedemnaście lat.
- Czy zostawiłaś kogoś w dystrykcie?
- Rodziców, chłopaka nie mam. Oni bardzo na mnie liczą, wiedzą, że mam duże szanse na wygraną. Na arenie będę bezlitosna. Wyłączę wszystkie uczucia!
- Świetnie, świetnie! Ale dziwi mnie to, że taka ślicznotka nie ma chłopaka!
Rozmawiają jeszcze trochę, a potem dzwoni dzwonek obwieszczający koniec jej wywiadu. Wszyscy jej gratulują, Silver ustawia się obok mnie, żeby obejrzeć resztę. Już wchodzi Gordon przy oklaskach widowni. Witają się i zaczynają rozmawiać.
- Jak ci się spodobało w Kapitolu? - komentator śmieje się lekko.
- Tutaj jest pięknie! Nie mogę się doczekać aż znowu go zobaczę po mojej wygranej.
- Czyli jesteś pewien, że wygrasz!
- Pewnie!
- Gordonie, dowiedzieliśmy się, że Aron, twój mentor, jest twoim bratem! Dlaczego nic nie mówiliście? - Kapitolińczyk spogląda z zaciekawieniem na bruneta.
- Szczerze mówiąc rodzice nam tego nie powiedzieli. Dowiedziałem się dopiero dzień przed Dożynkami. Zgłosiłem się, bo chcę być taki, jak on.
Widownia wzdycha zachwycona. Wszyscy w pomieszczeniu spoglądają na mnie zaciekawieni. Próbuje ich zignorować, jednak to nie jest takie łatwe.
- Ale on chyba nie powinien się niczym martwić skoro sądzisz, że zwyciężysz! Jesteś przygotowany?
- Przygotowany? Oczywiście!
Rozmawiają jeszcze chwilkę i w końcu zaczyna dzwonić. Chłopak schodzi ze sceny i wraca do nas. Ja postanawiam jeszcze zostać, żeby obejrzeć wywiad Rose. Moi podopieczni wracają do apartamentów odpocząć.
- Olśniewająca Rose!
- Witaj!
Doloroes komplementuje ją, całuje w rękę i zaczynają rozmawiać.
- Czy masz kogoś? Taka piękna dziewczyna... musi z kimś być.
- No jest taki jeden... Jest przystojny, miły, długo by wymieniać.
- Czy on znajduje się tym budynku?
- To mentor Jedynki, Aron.
Te słowa mnie zatykają! Teraz każdy wie, zaczną krążyć plotki, że moi trybuci nie dostaną prezentu, gdyż wolę, żeby szatynka przeżyła. Kapitolińczycy są bardzo zaskoczeni, osoby w pomieszczeniu patrzą na mnie jeszcze dziwniej.
- Ojej... Czyli chłopak ma ciężko. Na pewno chce, żebyś przeżyła, ale musi też opiekować się swoimi podopiecznymi. Czy coś między wami zaszło? Coś co sprawiło, że się załamałaś... chociaż na chwilę.
- Ciąża - szok tłumu jest jeszcze większy. - Ale nie martwcie się! Wrócę cała i zdrowa! - teraz widownia jest bardziej zadowolona, ale nadal jest im jej szkoda.
- Tak mi przykro! Ale skoro wrócisz... Może przejdziemy na jakiś inny temat?
Jak polecił tak zrobili. Po chwili skończyli wywiad, pokochali ją. Z uśmiechem na twarzy wracam do swojego apartamentu. Tam czekają zaskoczeni trybuci z Erną.
- Obiecuje wam, że będę wysyłał wam przedmioty, gdy to będzie potrzebne.
Oglądamy resztę wywiadów, najlepiej spośród tych wszystkich wyszedł trybutom z Czwórki, Siódemki i Jedenastki.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Rozdział byłby dłuższy, ale pewne rzeczy wolę zostawić na następny! Co sądzicie o niespodziance, którą powiedziała Aronowi Rose?


sobota, 2 sierpnia 2014

Rozdział XXII - Kac, Wyniki.

Gordon, Silver, ROSE i reszta z tegorocznego sojuszu zawodowców. Bawią się w najlepsze, nawet mnie nie zauważają. Odchrząkuje, wszyscy kierują swoje spojrzenia właśnie na mnie.
- Dzisiaj macie Pokaz Indywidualny. Mam nadzieje, że nic nie piliście... - syczę przez zaciśnięte zęby, po czym siadam przy stole i nakładam sobie na talerz trochę sałatki z kurczaka. Wszyscy patrzą się na mnie zdziwieni. - No co? - Staram się nie zwracać uwagi na Rose. Ona mnie nie obchodzi, powtarzam sobie w myślach. - Oj, no dobra, bawcie się tylko nic nie pijcie i nie przemęczajcie się. - Po następnych godzinach lekkiej zabawy, sojusznicy opuszczają pomieszczenie, a ja zaczynam rozmawiać z swoimi podopiecznymi.
- Dzisiaj trening będzie luźniejszy, możecie dać z siebie mniej, macie być wypoczęci na Pokaz Indywidualny! Pokażcie na nim to z czym idzie wam najlepiej - Jestem znudzony tym wszystkim. Głowa mnie boli, z przyjemnością spałbym cały dzień! Po chwili Silver i Gordon muszą iść, więc zostaje sam z Erną.
- Mam nadzieje, że nie przyniosą wstydu Dystryktowi Pierwszemu. Poza tym obudzili mnie! Jak mogli tak imprezować bez mojej zgody? - Erna jest bardzo oburzona.
- Oj, daj spokój, są młodzi, muszą się pobawić! - usprawiedliwiam ich. Opiekunka ma trochę racji, ale w końcu żyje się tylko raz. A ich życie może się niedługo zakończyć. W końcu trafią na arenę! Po południu trybuci wracają z treningów i wszyscy siadamy na kanapie. Silver prosi o prywatną rozmowę, więc na początku rozmawiam trochę z Gordonem, a potem idę do jej pokoju.
- No to co tam się stało? - pytam uśmiechając się. - Coś poszło nie tak?
- Skądże! Tylko lekko się boję, że nikt nie będzie chciał mnie sponsorować jeśli nie zmieszczę się w punktacji zawodowców. I wtedy prawdopodobnie mnie wyrzucą z sojuszu i zginę na samym początku Igrzysk.
- Martwisz się tylko oto? Nie umiem poważnie przemawiać, ale... Silver, jesteś wysportowaną, inteligentną dziewczyną. Na pewno zmieścisz się w punktacji zawodowców, a nawet jeśli nie to na pewno ktoś zostanie twoim sponsorem. Z sojuszu na pewno ciebie nie wyrzucą! Poproszę Gordona, żeby tego dopilnował. - uśmiecham się lekko i wychodzę z pomieszczenia. Blondynka martwiła się tylko o to? Uważam, że jest inteligentna i wysportowana, powinna dostać dobrą ocenę jeśli pokazała umiejętności, z którymi radzi sobie świetnie! Pukam do pokoju Gordona, momentalnie otwiera drzwi, więc mogę z nim porozmawiać na osobności.
- Nie rozmawialiśmy normalnie od twojego zgłoszenia. Silver się martwi, że jeśli nie zmieści się w punktacji zawodowców wyrzucicie ją z sojuszu. Chciałbym, żebyś dopilnował, żeby jej nie wywalano, gdyby się nie zmieściła. - chłopak przytakuje. A teraz czas na coś poważniejszego. - Dlaczego się zgłosiłeś?
- Już ci mówiłem! Chciałem być taki jak ty! Od czasu, gdy dowiedziałem się, że jesteś moim bratem! To wydarzyło się chwilę przed tym jak ty się dowiedziałeś! Twój mentor, Derek też nim jest, ale to też wiesz. Słyszałem, że mieliśmy też jakiegoś, ale Prezydent Snow go zabił, żeby nie powtórzyło się samobójstwo trybutów - chłopak mówi bardzo szybko. Snow zabił mojego brata? To wszystko do mnie nie dociera! Dlaczego? I w ogóle dlaczego rodzice nie mówili mi o moich braciach? Kompletnie się w tym gubię, nie wiem co myśleć. Unoszę głowę i patrzę na Gordona.
- Kiedy wyniki Pokazów Indywidualnych?
- Dzisiaj o ósmej!
- Dzięki.
I wychodzę do swojego pokoju. W głowie kłębi mi się mnóstwo pytań, na żadne nie mam właściwej odpowiedzi. Nic z tego nie rozumiem, to jest jakieś porąbane! Mam ochotę się zabić, pokaleczyć, pójść do tego Snowa i zadźgać go! Ale muszę się ogarnąć, mam trybutów, którymi muszę się opiekować. Trybutów, którzy, żeby wygrać będą musieli zabić Rose. Dzisiaj o dwudziestej zobaczymy wyniki Pokazów Indywidualnych. Przeglądam się w lustrze, wyglądam brzydko. Golę się, myję zęby i przeczesuje włosy ręką. Wracam do salonu kilka minut przed ósmą, siadam obok Silver i Gordona. Na ekranie już pojawia się Doloroes Doderman odczytujący punktacje trybutów.
- Dystrykt Pierwszy, Gordon Richardson, Dziewięć Punktów! - Wszyscy mu gratulujemy, dostał dużą ilość punktów! - Dystrykt Pierwszy, Silver Jones, Osiem Punktów! - Mówiłem, że niepotrzebnie się martwiła. Blondynka wygląda na zadowoloną z otrzymanej oceny! - Dystrykt Drugi, Dave Blaze, Dziesięć Punktów! - Widać, że w sojuszu będą mieli niezłą konkurencje. - Dystrykt Drugi, Rose Darkness, Dziewięć Punktów! - Cieszę się, że świetnie sobie poradziła! Dziewczyna z Trzeciego Dystryktu ma trzy punkty, a trybut osiem. Może być niebezpiecznym przeciwnikiem. - Dystrykt Czwarty, Oscar Bein, Dziewięć Punktów - Sporo, może być silny! - Dystrykt Cwarty, Carmen Levine, Osiem Punktów! - Tak samo jak Silver! Czyli nie jest sama z taką ilością punktów w sojuszu. Trybuci z Piątki otrzymują po pięć punktów. Chłopak z Szóstego Dystryktu ma dwa zaś dziewczyna pięć. Dziewczyna z Siódemki ma ósemkę. Dwunastolatek z tego samego dystryktu, sześć. Na trybutów z Ósmego, Dziewiątego i Dziesiątego dystryktu nie zwracam uwagi, i tak nie mają szans. Bliźniaczka z Jedenastki Osiem, a chłopak siedem! - konkurencja jest duża! Nie wiedziałem, że trybuci dostaną aż tyle punktów! To oznacza, że są strasznie silni i wysportowani! Postanawiam omówić jutrzejszy plan dnia.
- Jutro odbędą się wywiady. Musicie przed nim potrenować, więc najpierw Gordon potrenuje odpowiadanie na pytania ze mną. W tym samym czasie Silver potrenuje chodzenie na szpilkach w jakichś tam sukienkach i w ogóle. A potem zamiana ról. Zrozumiano? - pytam.
- Zrozumiano! - odpowiadają chórem tak jak niedawno. Jestem zadowolony z moich podopiecznych, są bardzo zgrani, uważam, że są jedyni z najgroźniejszych przeciwników. Rozmawiamy jeszcze o arenie, igrzyskach, sojusznikach i w ogóle.
- Jeśli chcecie to możecie iść do swoich sojuszników. Ja chyba pogadam z mentorami Dwójki i Czwórki... - trybuci wychodzą pierwsi, a ja za nimi. Najpierw postanawiam przejść się do mentorów Dwójki, a potem do Czwórki. Po chwili docieram do apartamentu Drugiego Dystryktu. Widzę Rose siedzącą na kanapie i przewijającą raz po raz wyniki. Musi być naprawdę szczęśliwa skoro dostała tyle punktów. Mam ochotę jeszcze raz ją pocałować, spojrzeć, usłyszeć słowo skierowane w moją stronę. Ściany tutaj są niebieskie, oprócz tego jest podobny do pokoju Jedynki. Brunetka chyba mnie nie zauważyła, bo cały czas ogląda. Nagle widzę wysokiego czarnowłosego chłopaka o promiennym uśmiechu. Marius Sooney, zwycięzca piętnastych Igrzysk Głodowych.
- Cześć Aron! Domyślam się, że chcesz pogadać o sojuszu... - mówi. Rose na słowo ''Aron'' reaguje odwróceniem się w moją stronę. Cieszę się, że jeszcze raz mogę spojrzeć w jej piękne oczy. Po chwili, jednak muszę się otrząsnąć i porozmawiać z mentorem. Idziemy do jadalni, gdzie siadamy przy stole.
- Proponuje, żeby ustalić z mentorem Czwórki wszystko w związku z ich sojuszem. - Marius przytakuje, więc wychodzimy z pokoju Dwójki i idziemy do mentora Czwórki. Zauważam, że wszystkie pokoje są podobne do siebie. Ellord Nightmare, Zwycięzca Siedemnastych Igrzysk Głodowych to niski blondyn o niebieskim kolorze oczu. Siadamy przy stoliku i zaczynamy rozmawiać całą trójką.
- Proponuje, żeby było tradycyjnie. Zabierają z Rogu to co najlepsze, zabijają przy nim najsłabszych, a potem szukają na arenie. Mam nadzieje, że nie będą ich męczyć zagrożeniami tak, jak w twoich Igrzyskach, Aron - wzrusza ramionami Marius, a my wszyscy się zgadzamy. Po krótkiej rozmowę postanawiam wrócić do swojego pokoju. Idę na górę, gdy nagle zatrzymuje mnie... Rose.
- Rose... - mówię, ale ona mi przerywa. Zaczynamy się całować, tak mi tego brakowało.
- Przepraszam Aron... nie wiedziałam... naprawdę... żałuje, że trafię na arenę... przykro mi! I, żeby wygrać będę musiała zabić twojego brata... Dlaczego nic mi o nim nie mówiłeś?
Czyli wszyscy już wiedzą.
- Bo... sam się dowiedziałem niedawno. - odpowiadam, a dziewczyna rozdziawia usta. Po chwili znowu ją całuje, nie wytrzymałbym dłużej. Kocham ją. Po chwili musimy wracać do swoich pokoi, więc tak też robimy. Żegnamy się i odchodzimy.
______________________________________________________________________________
Nowy rozdział! Postanowiłem zamienić tą niespodziankę w ostatniej chwili! Tamta nie pasowałaby mi do fabuły! :_: Trochę krótko, ale mam nadzieje, że się spodoba! Co myślicie o punktacji?:D Sorry, że tak nudno, ale nie chciałem pchać tutaj niepotrzebnych rzeczy. W następnym rozdziale Wywiady i prawdopodobnie arena!